Msza Św. 15 czerwca 2006



UROCZYSTOŚĆ NAJŚWIĘTSZEGO CIAŁA I KRWI PAŃSKIEJ

Wj 24,3-8.Hbr 9,11-15.Mk 14,12-16,22-26

Idąc w procesji...

 

"To jest Ciało moje", "To jest Krew moja". Te słowa słyszymy w czasie każdej Mszy świętej. I zaraz po nich wyznajemy: "Oto wielka tajemnica wiary". Uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi jest wielką tajemnicą miłości Boga zawartą w konsekrowanym chlebie i tajemnicą Eucharystii, którą Chrystus zostawił w Wieczerniku, jako najcenniejszą pamiątkę z której dzisiaj korzysta blisko miliard ludzi żyjących na świecie. Z Wieczernika zostaliśmy zaproszeni do udziału w uczcie miłości i możemy spożywać ten sam pokarm. Eucharystia jest dla milionów ludzi wszystkich pokoleń największym  skarbem Kościoła. Jest to wielki dar tajemnicy miłości Boga zawarty w konsekrowanym chlebie.

Dzisiaj chcemy tę tajemnicę rozgłaszać na ulicach naszych miast i wsi tym wszystkim, którzy jeszcze o niej nie słyszeli i tym, którzy wprawdzie już usłyszeli, ale jeszcze nie uwierzyli.

W dzisiejszej procesji Bożego Ciała idziemy do czterech ołtarzy. Prowadzić nas będą słowa Proroka Izajasza, który mówi: "Oto wejrzyj, prosimy, my wszyscy jesteśmy Twoim ludem". My wszyscy: my na tej ziemi żyjący, my wszyscy zgromadzeni przy tym ołtarzu - mali i duzi, w sutannach i w innych strojach. My nie jesteśmy niczyi. Nie jesteśmy jak sieroty bez ojca i matki, nie jesteśmy jak porzucone piórka ptaków niebieskich. Jesteśmy Twoim ludem.

Ta modlitwa Proroka jest dla nas wzorem modlitwy. Zauważmy. Wynosimy dziś naszego Boga na ulice naszych miast, na drogi naszych wsi. Sypiemy Mu pod nogi kwiaty zebrane z naszych polskich łąk. Chcemy naszemu Bogu pokazać nasz polski świat. Bóg jest ciekawy tego świata. Pragnie On dziś - zobaczyć ten świat przez nasze oczy. Bóg zna dobrze świat takim, jakim jest naprawdę. Ale dziś jest on ciekawy jak my Mu ten świat pokażemy. Chce spojrzeć na ten świat poprzez nasze oczy, chce przejść po tym świecie przy pomocy naszych nóg. Chce zobaczyć ten świat z pozycji naszych rąk. My dziś mamy naszą modlitwą odkryć nasz świat na nowo i mamy zaspokoić tę wielką tajemniczą ciekawość Boga. Niech więc ta modlitwa będzie poważna i głęboka. Jesteśmy Twoim ludem. Twoim ludem. Jakie to wielkie słowo. Twoim. Dlaczego twoim? Czy dlatego, że nas stworzyłeś? Może i dlatego, ale przecież wiemy o tym, że można stworzyć, a potem porzucić. Ale Bóg stworzył - ale i nie porzucił. Jesteśmy T w o i m, bo umarłeś za nas, wybrałeś nas, odkupiłeś nas. Jesteśmy Twoim, bo nas przyswoiłeś swoją śmiercią.

Pójdziemy przez ten polski świat niosąc Boga w naszych ludzkich rękach i przymuszając Go niejako by szedł w rytmie naszych kroków.

Przechodząc dalej do następnego ołtarza, człowiek, który się modli, który uczestniczy we Mszy świętej, uczy się patrzeć na świat, na drugiego człowieka i wreszcie na samego siebie oczami Jezusa. Jezus dostrzega ludzkie nędze i tęsknoty. W sercu człowieka powstaje niepokój. Rodzi się jakieś przerażenie. Oczami Proroka patrzymy na jakieś przerażenie i zbrodnie. Czyżby Bóg tego wszystkiego nie widział? To nie możliwe. Najwyższa Prawda zna dobrze świat. Prorok Izajasz boi się słabości i dlatego prosi:" przyoblecz się w moc". Człowiek, który się modli, uczy się od Jezusa dostrzegać potrzeby i tęsknoty drugiego człowieka, ponieważ nie można oddzielić miłości Boga od miłości bliźniego. "Stwierdzenie o miłości Boga staje się kłamstwem, jeżeli człowiek zamyka się na bliźniego czy wręcz go nienawidzi" - stwierdza papież Benedykt XVI w "Deus caritas est"( 16). Dlatego Eucharystia w szczególny sposób zobowiązuje nas do posługi wobec bliźniego. Szczególnie Jezus jest blisko cierpiących, blisko chorych w szpitalach.

W nich są tacy co wracają do zdrowia, ale są i tacy, którzy szykują się na największe rozstanie ich życia. Myśl o szpitalach kieruje naszą uwagę i każe nam myśleć o ciężarze, który nosimy na swoich barkach.  Nie można tych ludzi zostawić bez pomocy. Lekarz, pielęgniarka i każdy pracownik służby zdrowia, powinien mieć oczy otwarte na cierpienie chorego. Mieć wrażliwe serce i pomocną dłoń. Nie straszyć strajkami. Chrześcijanin, który jest blisko chorych i cierpiących, głodnych i bezdomnych pokazuje światu, że Jezus jest blisko tych ludzi. Lekarze mają przywracać życie, leczyć. Przecież niesiemy w Monstrancji Boga - Życie. Gdzie jest życie - tam jest Bóg, bo Bóg nie chce być Bogiem umarłych, ale Bogiem żywych.

         Niesiemy dziś Boga w naszą Ojczyznę. Idziemy z Nim po ulicach i po wiejskich opłotkach. Pokazujemy Mu także nasz świat, który jest światem jakiegoś zniszczenia. Są  w naszych miastach poniszczone  domy, są poniszczone pola, są umierające lasy, są zniszczeni ludzie, a przede wszystkim poniszczone ludzkie sumienia. I gdy się tak dobrze przyjrzymy temu zniszczeniu zauważymy, że zniszczenia te nie maleją, a jakby nawet rosły. Ale to nie Bóg niszczy stworzony przez siebie świat. Niszczą go ci, którzy są zamknięci na prawdę. Bo kto chodzi w ciemności ten depcze łąki, potrąca ludzi. Cóż człowiekowi po oczach, jeżeli oczom zabraknie światła. Cóż po uszach, jeśli uszom zabraknie dźwięku, cóż po sumieniu, jeśli sumieniu braknie drogowskazu.

Patrząc dziś na ten świat zwracamy uwagę w naszej modlitwie na młodzież, na studentów. Mijamy uniwersytety, szkoły i chcemy się dzielić z drugim człowiekiem prawdą, aby uchronić ich przed zniszczeniem. My wiemy, że troska ta, troska o prawdę - znalazła się dziś w szczególnym niebezpieczeństwie. Szkoła bardzo często zamiast być miejscem sporów o prawdę staje się miejscem sporów o władzę. Modlimy się o to, aby dzieci sypiące kwiaty rosły wśród nas nie w luksusie i przesadnym dobrobycie, ale rosły w ojczyźnie Prawdy. Stojąc przed Eucharystią musimy wiedzieć, że moc Pańska jest inna niż moc tego świata. Bóg włada człowiekiem i włada jego sercem poprzez Prawdę.

         Zatrzymujemy się w procesji przy czterech ołtarzach, przy Dobrym Pasterzu, który chce nas nakarmić Swoim chlebem. Dzisiaj w atmosferze sporów i wzburzonego świata, w smutne twarze, w poniżoną godność ludzką, w trwogę i zagubienie - więcej niż troska o chleb - jest troska o to, aby się nie załamać w świecie, w którym tak trudno jest odróżnić dobro od zła i prawdę od kłamstwa. Trzeba wiary, aby uwierzyć, że jeżeli jesteśmy z Bogiem a Bóg jest z nami - to któż przeciwko nam.

         Dlatego idziemy i wybieramy Boga, bo On nas pierwszy wybrał. Człowiek jak wiemy, jest wielki wielkością tego co wybiera, wielkością dokonywanego wyboru.

Kto wybrał ziemię - jest wielki ziemią, którą wybrał.

Kto wybrał historię - jest wielki wyborem historii, która staje się jego historią.

Ale kto wybrał Boga - ten staje się wielki Bogiem. Wybieramy Boga. Ten wybór zapada w głąb naszych dusz. Tego, kogo wybraliśmy - zaniesiemy do naszych domów. Wybór Boga zapada w głąb naszych sumień. I wtedy, kiedy się to dokonuje, kiedy ty i ja, wszyscy razem - dokonujemy wyboru Boga - wtedy rodzi się wielka, historyczna , dziejowa solidarność sumień. I właśnie to podczas procesji - trzeba Bogu pokazać. Naszą polską, wielką solidarność sumień, aby dla tego świata stać się światłem. Do tego zobowiązuje nas udział w Eucharystii.

 

15 czerwiec, 2006                           Ks. Józef Jachimczak CM