Msza Św. 1 listopada 2005



Uroczystość Wszystkich Świętych stanowi publiczne świadectwo, że my, chrześcijanie, w życie wieczne wierzymy naprawdę. Już apostoł Paweł mówił: "Jeżeli tylko w tym życiu w Chrystusie nadzieję pokładamy, jesteśmy bardziej od wszystkich ludzi godni politowania" (1 Kor 15,19).

Już w początkach Kościoła właśnie wiara w życie wieczne była dla wierzących w Chrystusa źródłem siły i motywacji do znoszenia utrapień i prześladowań, jakie ich spotykały. Trwajcie przy Chrystusie również w prześladowaniach - zagrzewa wiernych apostoł Piotr. "Przez to wartość waszej wiary okaże się o wiele cenniejsza od zniszczalnego złota, które przecież próbuje się w ogniu".  Jeżeli mimo utrapień wytrwacie przy Chrystusie, "ucieszycie się radością niewymowną i pełną chwały wtedy, gdy osiągniecie cel waszej wiary - zbawienie dusz" (1 P 1,6-9). Te słowa, że celem wiary jest zbawienie duszy, włóżmy głęboko w nasze serca.

Sam Pan Jezus obietnicę życia wiecznego głosił wyraźnie i bardzo często. "Nie gromadźcie sobie skarbów na ziemi. Gromadźcie sobie skarby w niebie, gdzie ani mól, ani rdza nie niszczą, i gdzie złodzieje nie włamują się i nie kradną" (Mt 6,19n). To jedno z wielu Jego pouczeń na ten temat. "Cieszcie się z tego, że wasze imiona zapisane są w niebie" (Łk 10,20). Słowa "albowiem wasza nagroda wielka jest w niebie" (Mt 5,12) oraz słowa podobne wiele razy pojawiają się na kartach Ewangelii. Natomiast w obliczu śmierci swojego przyjaciela, Łazarza, wypowiedział Pan Jezus pamiętne słowa: "Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie. Każdy, kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki" (J 11,25).

Wiele też razy ostrzega nas Pan Jezus, że jeżeli się nie nawrócimy, do życia wiecznego nie wejdziemy. "Jeśli wasza sprawiedliwość nie będzie większa niż uczonych w Piśmie i faryzeuszów, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego" (Mt 5,20). "Nie każdy, który Mi mówi: Panie, Panie!, wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie" (Mt 7,21).

Są ludzie, czasem są to nawet katolicy, którym trudno uwierzyć w życie wieczne. Wydaje im się ono jakieś nierealne i niemożliwe. Uroczystość Wszystkich Świętych jest dobrą okazją, żeby się zastanowić, skąd się to bierze: skąd się bierze ten opór przed uwierzeniem Panu Jezusowi, że On jest zmartwychwstaniem i życiem, i ma moc obdarzyć nas życiem wiecznym.

Pan Jezus powiedział kiedyś, że gdzie skarb twój, tam i serce twoje będzie. Żeby wierzyć w życie wieczne, trzeba nosić w swoim sercu chociaż trochę fascynacji Panem Bogiem, chociaż trochę tęsknoty za Bogiem i za tym, żeby On stał się dla mnie kimś naprawdę ukochanym. Trudno żeby uwierzył w życie wieczne ktoś, dla kogo jedynym doświadczeniem modlitwy jest egocentryczna prośba w sprawach wyłącznie doczesnych.

Żeby wiara w życie wieczne stała się realnym wymiarem mojego życia, moje serce już teraz musi się wyrywać do uwielbiania Boga - do uwielbiania Boga nie tylko słowami, ale całym moim życiem. Żeby wiara w życie wieczne stała się realnym wymiarem mojego życia, muszę całym sercem pragnąć kochać mojego Boga, i to kochać Go coraz więcej.

Już tylko dla porządku dodajmy, że trudno żeby na serio wierzył w życie wieczne ktoś, kto nie liczy się z Bożymi przykazaniami, kto w pogoni za bogactwem dopuszcza się niesprawiedliwości i w ogóle żyje tak, jakby Boga nie było. "Gdzie skarb twój, tak i serce twoje" - powiedział Pan Jezus. Jeżeli cały swój skarb umieściłeś w tym życiu doczesnym, nie dziw się, iż życie wieczne wydaje ci się czymś nierealnym.

Uroczystość Wszystkich Świętych daje nam dzisiaj wspaniałą okazję do odnowienia naszej wiary w życie wieczne. Miliony świateł, jakie na wszystkich cmentarzach zapłoną dzisiaj na grobach naszych bliskich, są przecież wyrazem naszego powszechnego przeświadczenia, że - jak to będziemy się modlić w jutrzejszej liturgii - "życie Twoich wiernych, o Panie, zmienia się, ale się nie kończy". Oby to była nie tylko nasza wspólna wiara, ale oby to była również osobista wiara każdego z nas. Oby rozświetlone dzisiaj cmentarze świadczyły również o wierze każdego z nas, kto będzie dzisiaj zapalał światła na grobach swoich bliskich - że śmierć nie musi być przepaścią, która gruntownie rozdziela żywych od umarłych, bo przecież każdy, kto wierzył w Chrystusa, mimo że umarł, nadal żyje.

Dzisiejsze święto nazywa się uroczystością Wszystkich Świętych, a to znaczy, że wielu, bardzo wielu tych, którzy od nas odeszli, są już bez reszty święci i przepełnieni Bogiem. Oni już osiągnęli pełny i nieprzemijalny sens swojego życia. Słyszeliśmy w dzisiejszym czytaniu z Apokalipsy, że tych świętych jest "wielki tłum, którego nikt nie może policzyć, z każdego narodu i wszystkich pokoleń, ludów i języków". Dziękując Bogu i uwielbiając Go za to, że tylu już ludzi obdarzył zbawieniem i uczynił swoimi przyjaciółmi na zawsze, na wieki wieków, tym więcej odnawiajmy w sobie nadzieję na nasze własne zbawienie i przypatrujmy się swojemu życiu, czy ono naprawdę jest pielgrzymowaniem do życia wiecznego. Jeżeli coś w naszym życiu trzeba poprawić, uczyńmy to już teraz, bo potem może być za późno. To by było straszne, gdyby ktoś z nas miał życia wiecznego nie osiągnąć.

Niezliczona rzesza świętych zawdzięcza swoje zbawienie Jezusowi Chrystusowi. Autor Apokalipsy powie w języku symbolicznym, że ten nie dający się zliczyć tłum świętych jest "odziany w białe szaty", a dlatego szaty świętych są białe, bo je "opłukali i wybielili we krwi Baranka" - tego Baranka Bożego, który gładzi grzechy świata, tego Ukochanego Baranka, który oddał za nas swoje życie, a po złożeniu do grobu zmartwychwstał..

 Tak, uroczystość Wszystkich Świętych pozwala nam jeszcze raz uświadomić sobie, że gdyby nie Chrystus, gdyby nie Jego śmierć i zmartwychwstanie, nikt nie byłby zbawiony. Po to właśnie On umarł na krzyżu, żeby przyprowadzić do swojego Ojca niezliczony tłum zbawionych - żeby niezliczony tłum grzeszników uczynić Bożymi przyjaciółmi i świętymi.

Dlatego zwłaszcza w dniu dzisiejszym powinniśmy sobie przypomnieć, że my wszyscy - również ty i ja - jesteśmy wezwani do świętości. "Albowiem wolą Bożą jest wasze uświęcenie" - mówił apostoł Paweł (1 Tes 4,3). Już chrzest - jak przypominał zmarły w tym roku Jan Paweł II - "jest prawdziwym włączeniem w świętość Boga", dlatego nie wolno nam "się pogodzić z własną małością, zadowalać się minimalistyczną etyką i powierzchowną religijnością. Zadać katechumenowi pytanie: Czy chcesz przyjąć chrzest? znaczy zapytać go zarazem: Czy chcesz zostać świętym?". Słowa te napisał Jan Paweł II kilka lat temu w liście apostolskim Novo millennio ineunte.

Co ma robić człowiek ochrzczony, żeby zostać świętym? Odpowiedź na to pytanie słyszeliśmy w dzisiejszej Ewangelii. "Błogosławieni ubodzy w duchu". Błogosławieni ci, dla których Bóg jest całym ich bogactwem, którzy całą swoją nadzieję złożyli w Panu Bogu.

"Błogosławieni, którzy się smucą" - którzy się smucą z tego powodu, że nie potrafią jeszcze kochać Boga całym sercem; błogosławieni, którzy się smucą, że w naszym świecie wciąż jeszcze tyle niepokoju, nienawiści, krzywdy, grzechu - którzy marzą o tym, ażeby bodaj jakiś promień Bożej obecności rozświetlił to, co w naszym świecie ciemne; którzy czynnie starają się przyczynić do tego, żeby na naszej ziemi było jaśniej i bardziej po Bożemu.

"Błogosławieni cisi" - błogosławieni ci, którzy uwierzyli w potęgę miłości, którzy uwierzyli, że wierność Bożym przykazaniom jest stokroć potężniejsza niż siła i przemoc. Błogosławieni, którzy wierzą, że ostatecznie zwycięży słaba prawda, a potężne kłamstwo będzie upokorzone.

"Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości" - którzy naprawdę pragną, i naprawdę sprawiedliwości. Bo zarówno historia, jak i czasy współczesne pełne są niedobrych pragnień sprawiedliwości. Nie zapominajmy o tym, że zbrodniczą rewolucję bolszewicką przeprowadzili ludzie marzący o ustroju sprawiedliwości społecznej. Tak samo, jeśli dziś różni ludzie domagają się prawnej aprobaty dla aborcji, eutanazji czy związków homoseksualnych, to przecież nie dlatego, że chcą zła, ale dlatego, że postulaty te wydają się im słuszne. "Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości" - prawdziwej, płynącej z Boga sprawiedliwości, a pragną jej w taki sposób, że aktywnie o nią zabiegają, a jeśli trzeba, to gotowi są cierpieć dla sprawiedliwości.

"Błogosławieni miłosierni" - miłosierni wobec własnej samotnej ciotki i miłosierni dla poczętego dziecka. Miłosierni również dla ludzi zagubionych, dotkniętych rozpaczą, dla ludzi kuszonych atrakcyjnymi modelami przejścia przez życie bezsensownie.

"Błogosławieni czystego serca". Błogosławieni ci, którzy rozróżniają między miłością czystą i brudną, którzy swoją męskość lub kobiecość przyjmują jako dar Boży i zadanie duchowe. Ci, którzy pracują nad swoją prostolinijnością i bezinteresownością. Ci, dla których słowa "nie opuszczę cię aż do śmierci" znaczą: "nie opuszczę cię aż do śmierci".

Właśnie ci, którzy napełnią się duchem błogosławieństw, Królestwo Boże posiądą i Boga oglądać będą. Niech dzisiejsza uroczystość, uroczystość Wszystkich Świętych, ożywia w każdym z nas pragnienie świętości, otwiera nas więcej na ducha błogosławieństw. Niech nas też napełnia dziękczynieniem Panu Bogu za to wszystko dobro, jakie otrzymaliśmy od tych, których groby dzisiaj będziemy nawiedzać. Niech nas napełnia radością prawda słów, jakie napisał kiedyś apostoł Paweł: "Nikt zaś z nas nie żyje dla siebie i nikt nie umiera dla siebie: jeżeli bowiem żyjemy, żyjemy dla Pana; jeżeli zaś umieramy, umieramy dla Pana. I w życiu więc i w śmierci należymy do Pana" (Rz 14,7). Amen.

Jacek Salij OP