O. Jacek Salij OP. V NIEDZIELA WIELKANOCY
Bracia i Siostry!
Porównajmy przypowieść Pana Jezusa o krzewie winnym ze starotestamentalnym obrazem ludu Bożego jako winnicy. Przypomnę może pieśń proroka Izajasza o miłości Boga do swojej winnicy: „Przyjaciel mój miał winnicę na żyznym pagórku. Okopał ją i oczyścił z kamieni i zasadził w niej szlachetną winorośl. Spodziewał się, że wyda winogrona, lecz ona wydała cierpkie jagody”. Spodziewał się sprawiedliwości i miłości, ale ta winnica owocowała niewdzięcznością i bylejakością.
Przypowieść Pana Jezusa o krzewie winnym w tym jest podobna do przedstawianego przez proroków obrazu ludu Bożego jako winnicy, że wszystkie te teksty zgodnie podkreślają, że ludem Bożym jesteśmy nie dlatego, żeśmy Pana Boga szukali i znaleźli, a w końcu postanowiliśmy czcić Go wspólnie. Ludem Bożym jesteśmy dlatego, że to On nas szukał i znalazł, i zgromadził w jeden swój lud. Jesteśmy ludem Bożym, ponieważ Bogu na nas zależy. On daje nam w darze samego siebie i jest wierny swojej miłości, ale zarazem oczekuje od nas wzajemności i wierności.
Ale pod jednym względem ewangeliczna przypowieść o krzewie winnym jest radykalnie nowa w stosunku do tego, jak obraz winnicy przedstawiany jest w Starym Testamencie. Dopiero po przyjściu do nas Syna Bożego stała się możliwa aż tak niepojęta jedność ludzi z Bogiem, jak to wyraził Pan Jezus w dzisiejszej Ewangelii, że Ja jestem krzewem winnym, wy – latoroślami”.
Już w Starym Testamencie Bóg otaczał swój lud miłością i wielokrotnie wyznawał mu swoją miłość. Dzięki Panu Jezusowi dowiedzieliśmy się czegoś więcej jeszcze niż nawet tego, że Bóg nas kocha. On, Syn Boży niepojęcie zjednoczony ze swoim Ojcem, stał się jednym z nas nie tylko po to, żeby nas wyzwolić z niewoli grzechów. On przyszedł do nas, żeby dać nam udział w swojej boskiej naturze. On chce doprowadzić do tego, żebyśmy się stali jedno z Nim, tak jak On jest jedno ze swoim Ojcem. On pragnie, żebyśmy byli jedno z Nim, tak jak w ciele głowa jest zjednoczona z innymi członkami ciała, tak jak krzew winny jest jedno ze swoimi latoroślami.
Zbawiciel chce poniekąd podzielić się z nami swoim bóstwem, On najdosłowniej chce doprowadzić nas do swojego Ojca. To dlatego życie wieczne przekracza wszelkie nasze wyobrażenia o szczęściu – „czego oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, czego serce człowieka nie zdoła pojąć, tak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują” (1 Kor 2,9). W życiu wiecznym będziemy więcej niż szczęśliwi, będziemy wreszcie cali i bez reszty Chrystusowi.
„Ja jestem krzewem winnym, wy latoroślami”. Jesteśmy latoroślami tego krzewu winnego nie dlatego, żeśmy wybrali Pana Jezusa i postanowili się do Niego przyłączyć, ale dlatego, że to On nas wybrał. Stało się to w dniu, kiedy zostałem ochrzczony. To wtedy Pan Jezus przygarnął mnie do siebie i złączył z sobą tak ściśle, jak ściśle złączona jest latorośl z krzewem winnym. Dopiero dzięki naszemu złączeniu ze Zbawicielem staliśmy się zdolni wydawać owoce na życie wieczne. I Boże zachowaj, ażeby ktoś z nas, mimo że został ochrzczony i wszczepiony w Chrystusa, miał stać się latoroślą uschniętą. Sucha latorośl zostanie odcięta i w ogień wrzucona. Chryste Panie, nie dozwól mi, nie dozwól nikomu z nas odłączyć się od Ciebie!
Co ja, co ty możemy zrobić, żeby trwać w Chrystusie i nigdy nie odłączyć się od Niego? Wsłuchajmy się uważnie, jaką odpowiedź na to pytanie daje nam sam Pan Jezus: „Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije, trwa we Mnie, a Ja w nim” (J 6,56). Zatem pilnujmy skrupulatnie coniedzielnej Eucharystii, przystępujmy często do Komunii Świętej – to nas będzie przy Panu Jezusie trzymało. Bo jeżeli zacznę opuszczać coniedzielną mszę świętą, jeżeli będę się pojawiał w kościele na przykład tylko co drugą niedzielę, to chociaż nie przestaję być katolikiem, jednak robię się katolikiem byle jakim i od Pana Jezusa się oddalam.
Drugie pouczenie, co robić, żeby się nie zgubić Panu Jezusowi, żeby się nie stać suchą latoroślą, która w końcu zostanie od Krzewu Winnego odcięta, znajduje się w dzisiejszym czytaniu z listu apostoła Jana: Zachowujmy Boże przykazania i czyńmy to, co się Jemu podoba. Bo kto wypełnia przykazania, trwa w Bogu, a Bóg w nim. Zauważmy, że nawet struktura tych trzech zdań jest identyczna. W przypowieści o Krzewie Winnym Pan Jezus mówi: „Trwajcie we Mnie, a Ja w was trwać będę”. Przedtem, w synagodze w Kafarnaum, powiedział: „Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije, trwa we Mnie, a Ja w nim”. A przed chwilą słyszeliśmy apostoła Jana, który nas pouczył, że „kto wypełnia przykazania, trwa w Bogu, a Bóg w nim”.
Panie Jezu, Twoja nauka jest taka prosta, a my tak często nie chcemy jej rozumieć i może dlatego nieraz tak bardzo się od Ciebie oddalamy!
Idźmy dalej. Zauważmy, że gałązek w tej winorośli jest wiele, ale krzew winny jest jeden. Tylko w Nim, tylko w Jezusie Chrystusie, możemy osiągnąć życie wieczne. Mówił o tym apostoł Piotr od razu w pierwszych dniach istnienia Kościoła: „nie ma w żadnym innym zbawienia, gdyż nie dano ludziom pod niebem żadnego innego imienia, w którym moglibyśmy być zbawieni” (Dz 4,12). Wielość nas wierzących, którzy w Chrystusie stanowimy jedno, każe powiedzieć chociaż kilka zdań na temat tego wielkiego daru Bożego, jakim jest Kościół. Chrystus Pan tak przecież ustanowił, żebyśmy rzeczywisty dostęp do Niego mieli właśnie dzięki Kościołowi.
Szczególnie znamienne pod tym względem są dzieje nawrócenia apostoła Pawła. Sam zmartwychwstały Chrystus wyszedł naprzeciw swojemu prześladowcy i odtąd Paweł ukochał Go całym sercem. Otóż pierwszym poleceniem, jakie Paweł usłyszał od Chrystusa, było: Pójdź do moich wyznawców, „tam ci powiedzą, co masz czynić” (Dz 9,6). Nawrócił go osobiście Pan Jezus, ale od razu wysłał go do Kościoła, aby tam – w Kościele – jego nawrócenie zostało uwieńczone przyjęciem chrztu. Dopiero przez chrzest Paweł jako nowa latorośl został włączony w ten Krzew Winny, którym jest Chrystus.
Przeczytany dzisiaj fragment z Dziejów Apostolskich opisuje następny etap włączania się nowej latorośli, jaką stał się Paweł, w Krzew Winny, którym jest Chrystus. Podobnie jak winna latorośl dąży do tego, żeby rodzić owoce, tak świeżo nawrócony Paweł – już ochrzczony, już karmiący się Eucharystią – odczuwa wręcz przymus dzielenia się swoją wiarą z innymi. Z dwóch powodów nie było to jednak proste. Wielu ludzi pamiętało go jako prześladowcę chrześcijan. Czy można mu zaufać? a może on prowadzi jakąś podstępną grę? – zastanawiano się.
Drugi powód nieufności, jaką budziła gorliwość dopiero co nawróconego Pawła, był jeszcze poważniejszy: Czy można mieć pewność – niepokojono się we wspólnocie wiernych – że on już dobrze poznał prawdę wiary? Przecież głoszenie Chrystusa ma sens tylko wtedy, kiedy głosi się Go prawdziwie, zgodnie z wiarą Kościoła. Wówczas Barnaba, kuzyn ewangelisty Marka, zrobił najmądrzejszą rzecz, jaką w tej sytuacji można było zrobić. Zaprowadził gorliwego neofitę do apostołów, ci uznali jego prawowierność i upoważnili do głoszenia Ewangelii w imieniu Kościoła. Z listu do Galatów dowiadujemy się, że apostoł Paweł, również kiedy był już uznanym w Kościele głosicielem Ewangelii, co najmniej dwa razy wybrał się do Jerozolimy specjalnie w tym celu, ażeby głoszoną przez siebie naukę przedstawić do oceny Piotrowi oraz innym apostołom. Jak sam napisał, chciał się upewnić co do tego, „czy nie biegnę lub nie biegłem na próżno” (Ga 2,2). I nigdy dość przypominania, że trwanie w wierze Kościoła jest warunkiem naszej jedności z Chrystusem.
Jeszcze jedno pytanie postawmy sobie w związku z przypowieścią o krzewie winnym: A może ja jestem taką latoroślą, która nie wydaje owocu? Może jestem latoroślą jałową?
Nieraz starzy rodzice wtajemniczają księdza w swój ból, że ich dzieci odeszły od Boga i od Kościoła – żyją bez ślubu, nie chodzą do kościoła, rozwiodły się i żyją w następnych związkach, ciągle krytykują Kościół i księży. Nie miałbym odwagi powiedzieć takim rodzicom: Jesteś latoroślą jałową, bo wiary nie potrafiłeś przekazać nawet własnym dzieciom. Bo jeżeli nawet ci ludzie przykładali zbyt mało wagi do religijnego wychowania swoich dzieci, to było wczoraj i dziś się już tego nie odwróci. Dziś liczy się to, że nieustannie modlicie się o nawrócenie swoich dzieci i że one widzą, jak ogromnie wam na tym zależy.
Ale właśnie w takich momentach, kiedy jacyś starzy rodzice opłakują swoje zaniedbania, że kiedy dzieci były małe, niewiele dbali o przekazanie im wiary mocnej, głębokiej, gorącej – właśnie w takich momentach chciałoby się wołać do tych rodziców, którzy obecnie wychowują swoje dzieci: Kochani! O swoją własną wiarę więcej dbajcie, bo tylko pod tym warunkiem dla waszych dzieci wiara będzie czymś naprawdę ważnym! Niech coniedzielna msza święta będzie w waszej rodzinie czymś oczywistym! Niech z waszego domu zniknie mowa antyreligijna i antykościelna! I czymś oczywistym niech w waszym domu będzie to, że mężem i żoną jest się aż do śmierci!
Jeżeli tego będziecie pilnować, jest wielka nadzieja, że nie tylko będziecie mocno trwać w Winnym Krzewie, ale razem z waszymi dziećmi będziecie Jezusowi przynosili wspaniałe owoce na życie wieczne. Oby tak było, oby tak się stało! Amen.