Msza Św. 19.01.2014

O. Jacek Salij OP. II Niedziela zwykła.

 

Bracia i Siostry! To pozornie drobiazg, ale zauważmy, że na początku listu do Koryntian apostoł Paweł chrześcijan nazywa tymi, którzy „wzywają imienia Pana naszego Jezusa Chrystusa, ich i naszego Pana”. Paweł nie mówi o chrześcijanach, że są to ludzie, dla których Ewangelia jest słowem Bożym. Nie mówi, że są to ludzie przekonani o tym, że Pan Jezus jest Synem Bożym i że po swoim ukrzyżowaniu naprawdę zmartwychwstał. Dla apostoła Pawła chrześcijanie są to po prostu ci, którzy wzywają imienia Pana Jezusa.

Na tym przykładzie można z bliska zobaczyć wielką różnicę, jaka istnieje między chrześcijańską wiarą a chrześcijańskim światopoglądem. Wiara to jest coś więcej, niż uznawać, że Bóg istnieje, to coś więcej nawet, niż uznawać, że Bóg naprawdę dał nam swojego Syna. Wiara to jest coś więcej, niż mieć sto procent pewności, że wszystko, co głosi Kościół o Panu Jezusie, jest prawdą. Wierzyć w Pana Jezusa to dać się ogarnąć Jego łasce, to szukać osobowego z Nim kontaktu, to wzywać Go po imieniu. Wiara domaga się modlitwy, podobnie jak nasze ciała domagają się jedzenia, podobnie jak nasze płuca domagają się powietrza.

Bracia i Siostry! Na tym przecież polega dar obecnej naszej niedzielnej godziny. Przyszliśmy do kościoła, żeby się modlić, – żeby wsłuchiwać się w słowo Boże, – żeby wejść w tajemnicę tej niepojętej Miłości, jaka się wypełniła w Wielki Piątek na krzyżu Chrystusa, – żeby spotkać się z Nim aż tak głęboko, że aż w Komunii świętej. Apostoł Paweł ma po stokroć rację, twierdząc, że chrześcijanie są to po prostu ci, którzy wzywają imienia Pana Jezusa.

Toteż nie zaniedbujmy modlitwy, a zwłaszcza pilnujmy przychodzenia na mszę świętą w każdą niedzielę. Nie dopuśćmy do tego, wiara zredukuje się w nas tylko do posiadania religijnych przekonań, tylko do wyznawania religijnego światopoglądu. Przecież cała uroda wiary na tym polega, że zaczynamy przyjaźnić się z Panem Jezusem, że przyjaźnimy się z Nim coraz więcej.

Ale spójrzmy syntetycznie na dzisiejsze święte czytania. Okres Bożego Narodzenia dopiero co minął i może dlatego Kościół robi nam dzisiaj jakby powtórkę z najważniejszych prawd Bożonarodzeniowych. W Boże Narodzenie śpiewaliśmy: „Witaj, dwakroć narodzony: Raz z Ojca przed wieków wiekiem, a teraz z Matki człowiekiem”. Wyrażaliśmy w ten sposób naszą radość i nasze zdumienie, że to Dzieciątko, które witaliśmy jako nowonarodzonego Zbawiciela, jest przedwiecznym Synem Bożym, prawdziwym Bogiem, który przyszedł do nas jako jeden z nas, jako prawdziwy Człowiek.

A dzisiaj tę samą prawdę przypomniał nam prorok Izajasz, który już kilka wieków wcześniej przeczuwał, że Mesjasz będzie jednym i drugim, prawdziwym człowiekiem i prawdziwym Bogiem. Posłuchajmy: "To zbyt mało, iż jesteś mi sługą dla podźwignięcia pokoleń Jakuba i sprowadzenia ocalałych z Izraela. Ustanowię cię światłością dla narodów, aby moje zbawienie dotarło aż do krańców ziemi".

Przypatrzmy się bliżej temu proroctwu. Skoro Mesjasz miał przyjść do nas jako prawdziwy człowiek, to oczywiste, ze musiał się pojawić w jakimś konkretnym czasie i w jakiejś konkretnej ludzkiej społeczności – w tym narodzie, który od wieków był wybrany i przygotowywany na to, żeby właśnie w nim i dla niego narodził się Mesjasz. Prorok Izajasz wyraził to w ten sposób, że Mesjasz miał przyjść „dla podźwignięcia pokoleń Jakuba i sprowadzenia ocalałych z Izraela”.

Zarazem jednak to Dzieciątko przyszło do nas jako Emanuel, jako Bóg z nami, jako prawdziwy Bóg z nami. Otóż skoro Bóg naprawdę przyszedł do ludzi, przyszedł jeden jedyny raz, to się rozumie samo przez się, że przyszedł do wszystkich ludzi – do ludzi z wszystkich narodów i wszystkich pokoleń. Toteż już dla proroka Izajasza było czymś oczywistym, że Mesjasz przyjdzie jako „światłość dla narodów, aby Boże zbawienie dotarło aż do krańców ziemi".

Nasza Bożonarodzeniowa radość tylko dlatego była tak wielka, że to Najświętsze Dziecko, które urodziło się w grocie betlejemskiej, naprawdę jest Synem Bożym. Skoro zaś Ono naprawdę jest Synem Bożym, to niewątpliwie urodziło się Ono nie tylko dla niektórych ludzi – nie tylko dla ludzi sobie współczesnych i nie tylko dla tych, którzy mieli w Niego uwierzyć. Jego misja jest uniwersalna. Syn Boży przyszedł, żeby zbawić ludzi wszystkich pokoleń, narodów, ras i języków. W dzisiejszej Ewangelii Jan Chrzciciel przypomina nam, że Jezus jest Barankiem Bożym, który gładzi grzech świata. Natomiast On sam po swoim zmartwychwstaniu nakazał uczniom: „Idźcie i nauczajcie wszystkie narody; udzielajcie im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata”.

Również dar, jakim Syn Boży chce nas, ludzi, obdarzyć, godny jest samego Boga. Jak wiemy z Ewangelii, imię Jezus nadał Mu sam Ojciec Przedwieczny. Zarówno Maryja, jak Józef, otrzymali nakaz z nieba, żeby to Boże Dzieciątko nazwać tym właśnie imieniem. Imię to znaczy: Bóg zbawia. Nosił je już następca Mojżesza, którego potocznie nazywamy Jozuem, a który wprowadził lud Boży do ziemi obiecanej. Otóż Mesjasz, nasz Zbawiciel, nosi to samo imię i On również prowadzi lud Boży do ziemi obiecanej. Jednak ziemia obiecana, do której chce i ma moc wprowadzić nas Jezus Chrystus, jest zupełnie inna. Jest to ziemia obiecana życia wiecznego. Kto uwierzy w Jezusa i Jemu zawierzy samego siebie, choćby i umarł, żyć będzie – żyć będzie na wieki. Bo ten Jezus jest naprawdę kochającym i wszechmocnym Synem Bożym – i jako Bóg ma moc nas życiem wiecznym obdarzyć.

Zapytajmy teraz, co to takiego jest życie wieczne? Na czym ono polega? Nasza konsumpcjonistyczna mentalność skłonna jest rozumieć życie wieczne jako stan bezkresnego i niczym niezagrożonego dobrostanu. Jednak dary Boże są nieskończenie wspanialsze. Odpowiedź na nasze pytanie spróbujmy znaleźć w dzisiejszej Ewangelii, w której św. Jan Chrzciciel wyjaśnia nam, na czym polega ta przepaść, jaka dzieli jego posługę duszpasterską od dzieła, jakiego przyszedł dokonać Jezus Chrystus.

Najpierw jednak trzeba nam sobie przypomnieć, jak wysoko oceniał Jana Chrzciciela Pan Jezus. „Między narodzonymi z niewiast nie ma większego niż Jan”. Był on największym z proroków Starego Testamentu, a nawet – jak powiedział o nim Pan Jezus – był „więcej niż prorokiem” (Łk 7,26-28). Jan Chrzciciel był duszpasterskim gigantem. Dzięki jego głoszeniu tysiące ludzi porzucało grzech. Nawracali się i wracali na drogę Bożych przykazań najbardziej zatwardziali grzesznicy.

Tę wielkość Jana Chrzciciela musimy sobie uprzytomnić, bo dopiero wtedy będziemy mieli szansę właściwie zrozumieć znaczenie świadectwa, jakie dał on o Panu Jezusie. Ten duchowy olbrzym powiada: „Ja nie jestem godzien rozwiązać rzemyka u jego sandałów”. A w dzisiejszej Ewangelii Jan wyjaśnia: Chrzest, którego ja udzielam, to jest tylko chrzest pokuty. Udzielam go po to, ażeby przygotować drogę Jemu – Mesjaszowi, Synowi Bożemu. On przyszedł do nas od Boga, aby objawić się jako Baranek Boży, który gładzi grzech świata. Dopiero On, Jezus Chrystus, będzie udzielał chrztu prawdziwego, On będzie nas chrzcił Duchem Świętym.

Żaden człowiek, choćby był nie wiem jak potężny, nie może nas obdarzyć życiem wiecznym. Tymczasem Jan Chrzciciel mówi o Panu Jezusie: On ma moc obdarzyć nas więcej niż życiem wiecznym, On ma moc obdarzyć nas Duchem Świętym. Duch Święty, Bóg prawdziwy, trzecia osoba Najświętszej Trójcy, jest osobową Miłością przedwiecznego Ojca i Jego jednorodzonego Syna. Dar Ducha Świętego to jest zaproszenie do samego wnętrza Trójcy Świętej, to jest obietnica udziału w wewnętrznym życiu Trójcy Świętej. Apostoł Piotr napisał kiedyś, że Jezus Chrystus przez swoją śmierć i zmartwychwstanie zrodził nas do udziału w Bożej naturze. Natomiast apostoł Paweł wręcz często powtarzał, że w Jezusie Chrystusie zostaliśmy uświęceni, czyli ogarnięci świętością samego Boga, i wezwani do tego, żeby świętość Boga ogarniała nas coraz więcej i więcej.

Zaiste, jesteśmy powołani więcej niż do życia wiecznego. Naszym przeznaczeniem nie jest jakiś tam wiekuisty dobrostan. Naszym przeznaczeniem jest całoosobowe zjednoczenie z Synem Bożym, który dla nas raczył stać się jednym z nas i życie swoje za nas oddał. Naszym przeznaczeniem jest wiekuiste zanurzenie w tym osobowym oceanie Miłości, któremu na imię Duch Święty.

Homilię zakończę słowami papieża Leona Wielkiego, który w sam dzień Bożego Narodzenia wołał do wiernych: „Poznaj swoją godność, chrześcijaninie! Stałeś się uczestnikiem Boskiej natury, porzuć więc wyrodne obyczaje dawnego upodlenia i już do nich nie powracaj. Pomnij, jakiej to Głowy i jakiego Ciała jesteś członkiem. Pamiętaj, że zostałeś wydarty mocom ciemności i przeniesiony do światła i królestwa Bożego”.

O tym wszystkim, chrześcijaninie, staraj się pamiętać! Amen.