Msza Św. 12.08.2012



ks. Wiesław Kądziela. XIX Niedziela Zwykła.



WSTAŃ, JEDZ, BO PRZED TOBĄ DŁUGA DROGA.

Od trzech niedziel rozważamy szósty rozdział Ewangelii św. Jana, a tematy żniwno – chlebne są nam wyjątkowo bliskie w to gorące jak piec lato. „Ziarna zbierzemy, odrzucimy chwasty, bo łan dojrzewa, pachnie świeżym chlebem … Panie, dobry jak chleb”. Czego uczymy się zbierając żniwo z naszych pól, troszcząc się o nasz chleb powszedni ? Nauczyliśmy się przez wiele tysiącleci w różnych kulturach i cywilizacjach, że posiłek nie tylko sycił, ale jednoczył. Pogłębiał więź między ludźmi. W naszym przyspieszonym i coraz bardziej pędzącym rytmie życia, zatraca się ten rytuał codziennie odnawianej jedności. Wspólnego stołu i rodzinnego posiłku nic nie zastąpi, a rezygnacja z niego jest często objawem rozsypania się domowej wspólnoty. To bardzo ważne, aby tę wielopokoleniową mądrość podtrzymywać.

Było to ważne również dla naszego Pana, Jezusa Chrystusa, skoro Ewangelie kilka razy ukazują Jego obecność z uczniami na posiłku: u Zebedeusza, u Mateusza, u Łazarza, w Kanie Galilejskiej czy nad jeziorem Tyberiadzkim. A w przededniu męki i śmierci sam zaprasza uczniów do Wieczernika, by spożyć z nimi wieczerzę. Dzisiejszy fragment Ewangelii pokazuje nam zdarzenia, które się dokonały po wspólnym posiłku wielkiego tłumu ludzi na pustkowiu nad jeziorem Galilejskim, czyli po cudownym rozmnożeniu chleba. Pan Jezus ukazuje nam więcej i chce, byśmy nie zatrzymali się tylko na tym jednym, cudownym zdarzeniu z pomnożonym chlebem i rybami. Mówi nam: „Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Jeśli kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki”. Jak to możliwe ? – pytają zgorszeni Żydzi i szemrzący między sobą chwilowi słuchacze. „Trudna jest ta mowa. Któż jej może słuchać?” Echo tych wątpliwości ciągle pobrzmiewa. Szemranie, zdumienie i niedowierzanie Chrystusowi zbiera swoje żniwo do dziś. Niektórzy z wątpiących chcieliby widzieć w żywym chlebie tylko symbol, a nie rzeczywistą obecność Pana, który daje nam swoje Ciało na pożywienie. „Nie szemrajcie między sobą. Nikt nie może przyjść do Mnie, jeżeli go nie pociągnie Ojciec, który Mnie posłał /…/ każdy, kto od Ojca usłyszał i nauczył się, przyjdzie do Mnie”. Takie zapewnienie słyszymy dziś od Chrystusa. A na pytanie postawione wszystkim zgorszonym i szemrzącym: „czy i wy chcecie odejść?” za św. Piotrem odpowiadamy: „Panie, do kogóż pójdziemy ? Ty masz słowa życia wiecznego. A myśmy uwierzyli i poznali, że Ty jesteś Świętym Boga”/ J 6, 68 n/.

Jak dobrze, że w Kościele jest Piotr, który zawsze nas w wierze poprowadzi i nauczy iść aż do Domu Ojca. Nauczyliśmy się w Kościele, że każda Msza święta daje nam cudowną sposobność zjednoczenia z Chrystusem i między sobą. Śpiewamy nawet o tym w pieśni: „Kto się z Panem tu jednoczy, tworzy jedno z Nim, Bóg miłością go nazywa przyjacielem swym”. Jakie to cudowne, jakie niepojęte; Chrystus karmi nas swoim Ciałem, poi nas swoją Krwią !

To już nie manna, którą dał Mojżesz zgłodniałemu tłumowi na pustyni, nie pokarm i napój podany przez anioła zdesperowanemu Eliaszowi. To żywy i prawdziwy Chrystus, który dla zapewnienia nam życia wiecznego stał się pokarmem dla nas. Ważnym więc pozostaje wciąż dla nas szósty rozdział Ewangelii Janowej, który starają się pominąć wszyscy szemrzący i podejrzliwi. Zwróćmy uwagę na dość istotny szczegół. Tenże rozdział kończy się słowami Jezusa o Judaszu, który zamyka ten rozdział jak zamknął drzwi wieczernika podczas ostatniej wieczerzy, wychodząc z niego w ciemną noc.

Uczmy się raczej od Eliasza, który od anioła usłyszał: „Wstań, jedz, bo przed tobą długa droga”. Nie przypadkowo ten gorliwiec pojawił się dziś w liturgii słowa. Widzimy go utrudzonego i niemal zrezygnowanego, u kresu ludzkich sił. ”Wielki już czas, o Panie ! Odbierz mi życie, bo nie jestem lepszy od moich przodków !”. Dopiero co rozprawił się z tłumem fałszywych proroków bezbożnej królowej Izebel, bluźniącej Jedynemu Bogu. W obawie przed pogonią uciekł więc na pustynię, gdyż wolał, żeby go dotknęła raczej ręka Pańska, niż pełna zemsty ręka ludzka. Czego nas uczy ta przytoczona dziś historia proroka Eliasza ? Odpowiedź jest prosta – gorliwości w służbie Bogu i wielkiej troski o uświęcanie swojego życia, a także odpowiedzialności za innych.

Zawsze będą fałszywi prorocy, zawsze jakaś bezbożna Izebel będzie bluźniła Bogu, kpiąc z wszelkich wartości moralnych, a tym bardziej religijnych, mszcząc się na wierzących. Zawsze znajdzie się przysłowiowy Neron, który oskarży chrześcijan o podpalenie nie tylko Rzymu, ale całego świata. Toteż potrzebny jest prorok. Odważny, zdecydowanie stający w obronie Boga i Jego praw. „W naszych czasach siłą ludzi złych jest lękliwość ludzi dobrych, a cała żywotność królestwa Szatana, ma swoje korzenie w opieszałości chrześcijan” – uczył papież św. Pius X na początku XX wieku. To stwierdzenie stało się dzisiaj jeszcze bardziej aktualne. Zło przypuściło jeszcze większy atak, a my niejednokrotnie nabieramy wody w usta, nie mówimy jednym głosem, lub głosem przyciszonym, albo chcemy być w naszych wypowiedziach politycznie poprawni. Potrzeba zatem, byśmy od Eliasza uczyli się takiej zdecydowanej postawy, gdzie „tak”, znaczy „tak”, a „nie” – „nie”, bez światłocienia.

Choćbyśmy opadli z sił, Bóg przyjdzie nam z pomocą i powie: ”Wstań, jedz, bo przed tobą długa droga !” ! 1 Krl 19, 7/. Tak jakby mówił: Skosztuj, zobacz … nie trzeba przede Mną uciekać na pustynię.

Nie potrzeba więc o d c h o d z i ć od Boga i po swojemu organizować sobie życie; nie potrzeba o d c h o d z i ć od przykazań i na swoją rękę szukać norm postępowania; nie potrzeba wreszcie odchodzić i gardzić wspólnotą Kościoła, by szukać szczęścia na własną rękę i za wszelką cenę. Nie potrzebujesz odchodzić ! B ó g s a m w y s t a r c z y !

Może warto w tym miejscu zacytować człowieka – proroka naszych czasów, który miał wyjątkową świadomość zagrożeń dla współczesnego świata. To słowa Jana Pawła II: „musimy dostrzegać społeczne zagrożenie grzechu wpływające na budowanie świata godnego człowieka. Istnieją krzywdy społeczne, które tworzą „komunię grzechu”, gdyż poniżają Kościół, a w pewien sposób cały świat … Walczcie w dobrych zawodach o wiarę (1 Tm 6,12) dla ludzkiej godności, dla godności miłości, dla godnego życia – życia dzieci Bożych” (Chile 2.041987)

A oto inne jego słowa: „Czy można odrzucić Chrystusa i wszystko to, co On wniósł w nasze dzieje? Oczywiście, że można. Człowiek jest wolny. Człowiek może powiedzieć Chrystusowi: „nie”. Ale pytanie zasadnicze: czy wolno ? I w imię czego „wolno’? Jaki argument rozumu, jaką wartość woli i serca można przedłożyć sobie, rodakom, narodowi, ażeby odrzucić i powiedzieć nie” temu, czym wszyscy żyliśmy przez tysiąc lat. Temu, co stworzyło podstawę naszej tożsamości i zawsze ją stanowiło” /Błonia krakowskie 10.06.1979/.

Te słowa dedykujemy politykowi, który w sejmie z dumą wyznał, że w burzliwej dyskusji o in vitro, nie chodzi wcale o sprawy merytoryczne, ale głównie o to, by się zdecydowanie sprzeciwić Kościołowi i Jego nauczaniu w tej sprawie.

Autor książki „Ogień w nocy” jako przykład nocy, która dosięga współczesnych, przywołuje taką opowieść: „Pewien rabbi zapytał swoich uczniów, jak można ustalić godzinę, w której kończy się noc, a zaczyna dzień. - Czy to pora, kiedy z daleka można odróżnić psa od owcy ? – zapytał jakiś uczeń. - Nie – odpowiedział rabbi. Czy to ta pora, kiedy z daleka można odróżnić drzewo figowe od daktylowego? – Nie – odpowiedział rabbi. - To w takim razie kiedy nastaje ta godzina ? – zapytali uczniowie. - To jest czas, gdy możesz patrzeć w twarz jakiegokolwiek człowieka i widzisz swoją siostrę, swojego brata. Aż do tego momentu jeszcze panuje w nas noc” /Michael Albus/ .

Przed nami długa droga, aby w konkurencie, w tych z lewicy, z prawicy czy centrum, odnaleźć twarz swojej siostry lub swego brata. Niech nie pochłonie nas noc, jak Judasza odchodzącego z wieczernika.

Wstań, jedz, bo przed tobą długa droga. Jedz, posil się, bo inaczej ustaniesz w drodze. Amen.