Msza Św. 4 czerwca 2006




ks. Józef Zawitkowski bp

 

 
Uroczystość Zesłania Ducha Świętego

i stulecie Zgromadzenia Sióstr Misjonarek

Świętej Rodziny

4 czerwca 2006r.

 

 

Kochać więcej i coraz goręcej

 

 

Kochani moi!

 

Już Zielone Świątki,

a w Polsce dalej zimno.

Duchu Święty!
Nagnij co jest harde

Rozgrzej serca twarde

Prowadź zabłąkane (Sekwencja).

 

Aby nieco zrozumieć

treść dzisiejszego święta

Trzeba nam wrócić

do wydarzeń Pięćdziesiątnicy,

do Zesłania Ducha Świętego

na Apostołów, w Wieczerniku.

 

Przez czterdzieści dni

Pan Jezus ukazywał się uczniom,

przywracał im utraconą wiarę

i gromadził ich w jedno.

 

Cóż to za rozmowy prowadzicie

między sobą i jesteście smutni?

Jak to, nie wiesz co się w tych

dniach stało?

Nie wiem.

Nie słyszałeś nic o Jezusie z Nazaretu,

co był potężny w słowach i w czynie?

Słyszałem.

I co z tego?

Myśmy się spowiadali,

że On teraz przywróci Królestwo Izraela,

że przywróci nam wolność

i zaprowadzi porządek,

a tymczasem - patrz!

Trzeci dzień jest w grobie.

Wszystko się nam na głowę zawaliło.

 

Ale wy jesteście głupi

i wałkonie w myśleniu.

Przecież wam tłumaczył,

że musi cierpieć, zdradzą Go,

oplują, ubiczują, ukrzyżują i zabiją,

ale trzeciego dnia zmartwychwstanie.

No mówił, ale kto by w to wierzył.

 

Słuchaj, zostań z nami.

Dzień się już nachylił,

zjesz z nami kolację,

jutro pójdziesz dokąd zamierzasz.

I został.

 

A przy wieczerzy wziął chleb

błogosławił, jak w czwartek

i łamał...

I poznali Go po łamaniu chleba.

 

Wrócili do Jerozolimy

i oznajmili uczniom:
Widzieliśmy Pana!

My też.

Wszedł do nas przez zamknięte drzwi.

Zlękliśmy się bardzo.

On powiedział:

Pokój Wam!

Nie bójcie się, to Ja jestem.
I tchnął na nas Ducha

i kazał odpuszczać grzechy.

Tylko nie było z nami Tomasza.

 

Kiedy wrócił powiedzieliśmy mu:
Widzieliśmy Pana!

Naprawdę tu był.

Panowie, z taką mową to nie do mnie.
Dokąd nie włożę palca

w Jego przebite ręce

i ręki w Jego przebity bok,

nie uwierzę!

 

Zuchwały jesteś Tomaszu,

cyniczny patronie niedowiarków.

Więc przyszedł za tydzień Zmarwychwstały,

wprost do Tomasza,

do Bazyliki Świętokrzyskiej

i do każdego kościoła

i powiedział:

Tomaszu,

Włóż palec w Moje przebite ręce

i rękę w Mój przebity bok

i nie bądź człowieku, niedowiarkiem!

Bo dziś nie wierzyć w Boga

to wstyd,

bo albo coś z rozumem nie w porządku,

albo z sumieniem nie tak.

 

Chodź, sprawdź!

Nie pójdę.
Pan mój i Bóg mój!

Wierzę!

No widzisz, Tomaszu

i po co tyle krzyku?

Jakie to proste.

Wystarczy uwierzyć.

 

Potem był cudowny połów ryb.
Wypłyńcie na głębie!

I złowili 138 ryb,

aż się sieci rwały.

I starczyło dla Apostołów

i dla dawnych towarzyszów.

 

Jeszcze była rozmowa z Piotrem - papieżem.

Piotrze, czy ty Mnie kochasz

więcej niźli tamci?

Tak.

Naprawdę?

Naprawdę, ale nie pytaj mnie

trzeci raz.

Pewnie znów o mnie coś wiesz.

Panie, Ty wszystko wiesz,

Ty wiesz, że Cię kocham!

Więc paś owce moje

paś baranki moje.

 

Kiedy byłeś młody,

chodziłeś dokąd chciałeś.

Kiedy się zestarzejesz,

wyciągniesz ręce

i poprowadzą cię

dokąd nie chcesz.

Teraz, pójdź za Mną.

 

A przed Wniebowstąpieniem - mówił:

Nie odchodźcie stąd.

Nie odchodźcie z Warszawy.

Jeszcze tyle rzeczy

chciałbym wam powiedzieć,

ale wy teraz tego nie zrozumiecie.

Ześlę wam Ducha Świętego Pocieszyciela.

On wam przypomni wszystko

i nauczy was wszystkiego

cokolwiek wam mówiłem.

I wtedy wy będziecie mi świadkami

w Jeruzalem, w Samarii, w Warszawie,

aż po krańce ziemi.

Idźcie i nauczajcie wszystkie narody

udzielając im chrztu.

Głoście ewangelię wszelkiemu stworzeniu.

Ja jestem z wami po wszystkie dni

aż do końca czasów.

 

Wstąpił do nieba.

Obłok zakrył Go

przed ich oczyma.

Co tak stoicie

i gapicie się w niebo?

On przyjdzie do was,

tak jak odszedł.

 

Głosimy śmierć Twoją, Panie,

wyznajemy Twoje zmartwychwstanie

i oczekujemy Twego przyjścia w chwale.

 

Oczekujecie, ale się boicie.

Tak!

Byli zamknięci w wieczerniku

z obawy przed Żydami.

Trwali na modlitwie

razem z Maryją i niewiastami.

 

I o godzinie dziewiątej

nad wieczernikiem stał się

szum gwałtownego wiatru

i języki ognia zstąpiły na niech.

Zbiegli się wszyscy pielgrzymi

ze wszystkich krajów i języków.

Co się stało?

Nic, tylko zstąpił Duch Święty.

No i co z tego?

 

Piotr kazał otworzyć drzwi wieczernika

i powiedział kazanie.

Każdy z cudzoziemców słyszał go,

jakby mówił jego językiem.

A co mówił?

 

Mężowie, bracia!

Tego Jezusa, którego zabiliście

rękami bezbożnych

ja widziałem żywego,

ja z Nim jadłem chleb,

On mnie pytał,

czy Go kocham więcej niźli wy.

 

Piotrze,

więc co mamy czynić?

Nawróćcie się!

Zacznijcie inaczej myśleć

i inaczej żyć,

bo odchodzicie od Boga,

i przyjmijcie chrzest w imię Jezusa.

 

Trzy tysiące samych mężczyzn

prosiło o chrzest,

a kobiety są pobożniejsze.

I tak zaczęła się pierwsza parafia.

Potem poszli do Antiochii.

Tam mówili o nich:
Christiani sunt!

Patrzcie, to są ludzie Chrystusa!

A w Rzymie mówili o nich:
Patrzcie, jak oni się miłują!

Jak oni potrafią pięknie żyć!

Teraz Wy będziecie Mi świadkami.

 

Liczba chrześcijan wciąż wzrastał.

Trwali na modlitwie i Łamaniu Chleba.

A Szaweł zionął nienawiścią

przeciw chrześcijanom.

Ten gorliwy Żyd wykształcony

na wzorach hellenistycznych

i faryzeusz znający Prawo i Proroków

wszczął prześladowanie w Jerozolimie.

Z lubością patrzył na kamienowanie

Szczepana.

Ten człowiek silnego charakteru

zdecydowany i mściwy,

jechał do Damaszku

z listą chrześcijan,

aby wszystkich wymordować.

Zwalił Go Pan Bóg na ziemię,

oślepił jasnością

i zapytał z mocą:

Szawle, Szawle,

czemu mnie prześladujesz?

Kim Ty jesteś, co do mnie mówisz?

Jestem Chrystus,

którego ty prześladujesz.

 

Ach to tak!

Chrześcijanie to Chrystus

On jest głową Kościoła,

a my Jego członkami.

 

Więc co mam czynić?

Pytał Szaweł.

Idź na ulicę Prostą.

Tak ktoś modli się za ciebie.

On ci powie co masz czynić.

 

Szaweł przyjął chrzest

i stał się najgorliwszym z Apostołów.

Dokuczali mu Żydzi,

boś zdradził Boga.

Dokuczali mu chrześcijanie,

bo co z ciebie za apostoł,

skoro prześladowałeś Kościół Boży.

Tłumaczył się Pawlisko:

Żydami jesteście?

Ja też.

Synami Abrahama jesteście?

Ja tym więcej.

Chrześcijanie jesteście?

To nie naigrawajcie się ze mnie,

bo ja też znamiona

przynależności do Chrystusa

noszę we własnym ciele.

 

Gdy Piotr był krzyżowany

na Wzgórzu Watykańskim

Paweł został ścięty

za murami Miasta.

         *                 *

                  *

A po co Wam tak długo

opowiadam o tych pierwszych,

skoro Siostry Misjonarki czekają,

aby mówić o nich,

bo one mają już sto lat

swojej działalności.

 

Chcę mówić o Was,

Siostry Czcigodne,

bo przecież Wasza

Matka Założycielka

pochodziła z Łowicza.

A czy może być coś dobrego

z Łowicza?

 

Piętnaście lat temu, tj w 1991r.

w Białymstoku mówił o niej

Ojciec Święty Jan Paweł II.
Przed czterdziestu pięciu laty

tutaj w Białymstoku

umarła Służebnica Boża

Bolesława Lament,

założycielka Sióstr Misjonarek

Świętej Rodziny,

a dzisiaj została ogłoszona

błogosławioną Kościoła...

Głównym celem jej życia...

stała się jedność Kościoła

zwłaszcza tam, gdzie podział

zaznaczył się ze szczególną ostrością.

 
W Białymstoku na wzgórzu

jest kościół świętego Rocha.

Ofiary na jego budowę

zbierały Siostry Misjonarki,

wspierające księdza Adama Abramowicza,

ale przypłaciły to swoim życiem.

 

A co stamtąd widać?

Ludzie z Grodna, z Lidy i Mozyrza,

z Połocka, Homla i Witebska,

z Orszy, Baranowicz, z Wilna i Nowogródka

klęczą przed relikwiami Błogosławionej.

Mój Boże!

 

A dalej co widać?

Widzę Mohylew, Odessę, Petersburg,

Tallin, Żytomierz, Rostów, Łuck.

A tu bliżej?

Chełmo, Łomżę, Ostrołękę,

Giżycko, Reszel, Ornetę, Kętrzyn,

Olsztyn, Hajnówkę, Ratów,

Legionowo, Komorów

i mały domek w Bisłymstoku

przy ul. Stołecznej 3.

 

I co jeszcze widzisz?

Wszędzie tam są Misjonarki Matki Lament,

w sierocińcach, przedszkolach,

w domach noclegowych,

w stołówkach dla biedaków,

w szkołach, w szwalniach,

w szpitalach i więzieniach.

 

Ale zobacz jeszcze są we Włoszech,

w Stanach Ameryki, w Zambii i Kenii.

I Ona wszędzie tam była?

Ależ to siłaczka z tej Łowiczanki.

Teraz Wy będziecie Mi świadkami!

 

Zobacz,

jakiś wóz na żelaznych kołach,

chuda szkapa,

chłop z lejcami,

a na wiązce słomy

zakonnica z pacierzem.

Dokąd to siostro?

Do Mohylewa.

Siostro tam front, pożary,

most zerwany.

To do Hołodoliny,

do Suchowoli.

To takie jest życie Świętych?

 

Matko Bolesławo z Łowicza.

Dziś gdy córy Twoje

świętują u Świętego Krzyża,

gdy ludzie o Tobie wszystko napisali,

powiedz coś o sobie.

 

Cherlawa byłam przez całe życie.

To tylko tyle?

Muszę być świętą,

bo tylko wtedy mogę być przydatną.

Co jeszcze Matko?
Siostry moje!

Wierzcie w zwycięstwo,

bo dzieła Boże klęski nie znają.

I coś jeszcze.

Błagam Cię,

najdroższy mój Zbawicielu

bym kochała Cię

coraz więcej,

coraz pokorniej

i coraz więcej!

 

Jak ci Święci mało mówią,

bo nie mają czasu na gadanie

ale jak wiele czynią

i bardzo się spieszą,

bo czas to miłość!

 

Czcigodne i Kochane Misjonarki

ja ufam, że czarne misjonarki

z Kenii i z Zambii

zaśpiewają i zatańczą dziś Bogu

Magnificat!

I przyjdą do Was nowe misjonarki

i nowe święte,

bo teraz Wy będziecie Mi świadkami.

Niech Was Wszystkie przytuli dziś

Wasza Błogosławiona Matka

nasza mocna Łowiczanka.

 

Wasz jubileusz stulecia

świętujemy dziś w kontekście

majowych wydarzeń.

Ojciec Święty - Benedykt XVI

był w Warszawie, Częstochowie,

w Wadowicach, Kalwarii, Oświęcimiu

i w Krakowie.

Piotram widział!

Jak odmieniło się

oblicze Tej Ziemi.

 

Przed pięćdziesięciu laty

byłoby to niemożliwe.

Jeszcze wisiały w Warszawie bluźniercze napisy:
Nigdy nie przebaczamy!

My też byśmy wtedy śpiewali:
Nie będzie Niemiec pluł nam w twarz,

ni dzieci nam germanił.


Dziś urośliśmy wiarą.

Prezydent mówił:

Jestem prezydentem i katolikiem,

a dla nas żelazny kardynał

jest dziś obrońcą wiary,

opoką tożsamości Kościoła

i Piotrem.

A zdawało mi się,

że było ich dwóch:

Benedykt i Jan Paweł.

To są świadkowie Boga.

 

W te dni dumny byłem,

że jestem Polakiem.

Ja pod białym parasolem,

a Wy zmarznięci i zmoknięci

trwaliście mocni w wierze

i zgotowaliście Ojcu Świętemu

tak gorące miłością przyjęcie,

bo Polak to katolik.

 

Tylko orły szybują nad granią,

a krzyż przy gnieździe orłów stoi.

Ptactwo domowe grzebie w śmieciach.

Nie rozdrapujcie blizn mego dzieciństwa.

To bardzo boli.

Zapomnieliście już kazania Piotra.

Wolicie mówić o grzechu.

 

Ludzie Zielonych Świątek!

Ludzie Lednicy!

Wy patrzcie daleko.

Idzie nowych ludzi plemię.

Szlachetne szkoły w Zielkowicach,

Miedzyborowie, Bedlnie i w Kutnie

i tysiące innych

noszą imię wielkich Polaków.

Ponad dwieście szkół z imieniem

Prymasa Tysiąclecia

w sali kongresowej Pałacu Kultury

wołało: Czas to miłość, (S. kard. Wyszyński)

Spieszmy się kochać ludzi,(ks. J. Twardowski).

Nasz krzyk Ojczyzny będzie krzykiem (J. Słowacki).

Jakie te dzieci są piękne,

mądre i dobre.

Niech usłyszy ich Europa,

niech zobaczy ich świat.

 

Idzie wiosna Kościoła.

Śmieci leżące na kupie zgniją.

Duchu Święty przyjdź!
Chmury nad nami rozpal łunę

uderz nam wichrem i piorunem! (J. Tuwim).
Nich się odmieni

oblicze Tej Ziemi!

 

Ciesz się Matko, Polsko!

Ciesz się Matko Kościele Święty!

Ciesz się Ojcze Święty na Watykanie,

tak jak na środowej audiencji.

I niech rosną papieskie dęby

na świadectwo pokoleniom.

 

Łowiczaki Kochane

tańczyliście wczoraj Prymasowi Tysiąclecia

przed wejściem na Jasną Górę

chodzonego i oberka,

bo myźwa nigdy nie mieli

innego pana, jeno Prymasa!

 

Choć chmury jeszcze ciężkie,

ale latoś będzie ciepło.

Będzie dużo chleba.

Niech no tylko zstąpi Święty Duch.

 

Zstąp Gołębico twórczy Duch! (St. Wyspiański)
I nagnij, co jest harde,

rozgrzej serca twarde,

prowadź zabłąkane!

Amen.