Na początku dzisiejszej refleksji nad słowem Bożym przypomnijmy sobie rzecz fundamentalną. Mianowicie: do czego zostaliśmy stworzeni? Jakie jest nasze powołanie? Jaką misję powierzył Bóg Adamowi i Ewie, a przez nich nam wszystkim? Księga Rodzaju mówi o tym bardzo jasno: Wreszcie rzekł Bóg: «Uczyńmy człowieka na Nasz obraz, podobnego Nam. Niech panuje nad rybami morskimi, nad ptactwem powietrznym, nad bydłem, nad ziemią i nad wszystkimi zwierzętami pełzającymi po ziemi!» Po czym Bóg im błogosławił, mówiąc do nich: «Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną. Zostaliśmy stworzeni, by władać całą ziemią. Władać na wzór Boskiego panowania nad wszelkim stworzeniem. Te treści przewijają się przez całą Biblię. Kiedy pan z przypowieści o talentach wraca, by rozliczyć się ze swymi robotnikami, zwraca się do nich w następujących słowach: Dobrze, sługo dobry i wierny! Byłeś wierny w rzeczach niewielu, nad wieloma Cię postawię. W scenie sądu ostatecznego, zapisanej w Ewangelii św. Mateusza, król mówi do tych po prawej stronie: Pójdźcie błogosławieni u Ojca mojego i weźcie w posiadanie królestwo przygotowane dla was od założenia świata. Zanim to nasze panowanie nie zrealizuje się w pełni w Królestwie Niebieskim mamy już tu na ziemi ćwiczyć się w nim i doskonalić. Temu służyła misja siedemdziesięciu dwóch uczniów, o której słyszeliśmy w dzisiejszym czytaniu Ewangelii. Kiedy spełnili swoje zadanie i wrócili do Chrystusa, On zwrócił się do nich w następujących słowach: Oto dałem wam władzę stąpania(…) po całej potędze przeciwnika. Uczniowie z entuzjazmem potwierdzili działanie Boskiej mocy: Panie, przez wzgląd na Twoje imię nawet złe duchy się nam poddają. Bardzo ważne jest by pamiętać, że taką bitwę zobowiązany jest osobiście podjąć każdy z nas. To prawda, że sam Chrystus pokonał potęgę piekieł, ale to nas nie zwalnia z osobistego i stanowczego przeciwstawianie się złu. Pismo święte mówi: Przeciwnik wasz diabeł, jak lew ryczący krąży, szukając, kogo pożreć. Mocni w wierze przeciwstawiajcie się mu. Przykładem takiej walki może być doświadczenie duchowe, jakie przeżyła św. Katarzyna Sieneńska. W pewnym okresie jej życia zaczęły natarczywie przychodzić jej do głowy wulgarne i bluźniercze myśli. Powiedziała o tym na modlitwie Jezusowi. Pan zapytał ją czy jej się to podoba. Odpowiedziała „Nie, Panie.” A Chrystus na to: „Dlatego, że mieszkam w Tobie, to ci się nie podoba.” Święta Katarzyna poprosiła: „zabierz to Boże ode mnie!”. Lecz Pan jej odpowiedział: „Nie, ty sama to zrób.” Wtedy powiedziała złemu duchowi, aby się wyniósł. Po kilku miesiącach takiej walki, intensywnych duchowych ćwiczeń, została uwolniona od demonicznych ataków. Powiedziała: teraz poznałam, co to jest władza duchowa. Każdy chrześcijanin musi w swojej walce wewnętrznej bronić się, by nie oddać panowania nad swoim życiem siłom ciemności. Chrystus w mowie skierowanej do siedemdziesięciu dwóch uczniów wyraźnie podpowiada, że nie będzie to bitwa w której zasadniczą rolę odegrają czynniki ludzkie: inteligencja, bogactwo, liczba pozyskanych sympatyków. Żeby skoncentrować się na mocy ducha Nauczyciel zabrania swoim uczniom noszenia ze sobą trzosa, torby czy sandałów. Chce, by pokonali wroga prostotą, wiarą, słowem Bożym, modlitwą. Sam Jezus, kiedy był kuszony przez diabła, nie wykorzystał swojej boskiej mocy, ale bronił się, i to jak skutecznie, słowami Biblii. Święty Paweł podejmując w liście do Efezjan temat walki duchowej napisał tak: Weźcie też hełm zbawienia i miecz ducha to jest słowo Boże. Kiedy dotyka nas jakieś nieszczęście bardzo często sięgamy po różne pocieszenia, a zapominamy, jak ogromną moc posiada słowo Boga i jak skutecznie można się nim bronić przed siłami ciemności, które chcą zasiać zamęt w naszych sercach i doprowadzić nas do rozpaczy i całkowitego zagubienia. Głośnym echem odbiła się w całej Polsce informacja o tragedii, jaka miał miejsce w Jastrzębiu Zdroju 10 maja br. gdzie trujący czad spowodował śmierć matki i jej czworga dzieci. Z całej wielodzietnej rodziny ocalał tylko ojciec i szesnastoletni syn. Chyba nikogo nie zdziwiłaby informacja, że człowiek, który jednej nocy stracił pięć najbliższych sobie osób pogrążył się w rozpaczy, w buncie, że stracił wiarę w Boga. W Jastrzębiu Zdroju nic takiego nie miało miejsca. Podczas mszy świętej pogrzebowej odczytano słowo zranionego ojca i męża, który w obliczu tej tragedii uspakajał swoje serce i serca osób zgromadzonych na uroczystościach pogrzebowych słowem Bożym. Pan Dariusz napisał tak:
Kiedy to się zaczęło - w piątek 10 maja - czytania z dnia głosiły: „Podobnie i wy - teraz smucicie się, lecz Ja znów was zobaczę i wtedy serce wasze będzie się radowało, a nikt nie pozbawi was tej radości”. Wtedy odeszły Justynka i Agusia.
A potem przyszła sobota, a Ewangelia z tego dnia głosiła: „Ja wyszedłem od Ojca i przybyłem na świat. Teraz znów opuszczam świat i wracam do Ojca”. Wtedy odeszła Asia, i Marcinek.
14 maja - we wtorek - Ewangelista Jan pisał: „Nazwałem Was przyjaciółmi, gdyż dałem Wam poznać wszystko, czego dowiedziałem się od Ojca”. Wtedy odeszła Małgosia. A kiedy to się po ludzku kończy - Ewangelia z dzisiejszego dnia głosi: „Ty pójdź za mną”. I poszliście za Panem, aby cieszyć się Jego szczęśliwością.
Tyle słów pożegnania pana Darka
Drodzy bracia i siostry. Nie mógł chyba Pan Bóg dać nam w roku wiary bardziej wstrząsającego ale i potężnego świadectwa zawierzenia Stwórcy swego życia w obliczu tak przeogromnej tragedii. Ufność tego zwykłego, szarego człowieka wzrusza, zachwyca i staje się dla nas wszystkich wyzwaniem. Takich Kościołowi i światu potrzeba dziś świadków. Oni to, swoim radykalizmem życia sprawiają, że albo nazwie się ich ludźmi niespełna rozumu, albo przyjmie z pokorą prawdę, że oni naprawdę spotkali zmartwychwstałego Jezusa i żyją Jego nowym życiem. Przypomina mi się inne świadectwo, o jakim opowiadały mi siostry ze zgromadzenia Franciszkanek Misjonarek Maryi. Pełniły one swoją apostolską służbę w jednym z krajów Afryki, gdzie kobieta niezamężna i bezdzietna nie znaczy nic i nierzadko jest gorzej traktowana niż zwierzęta. Otóż zdarzało się, że ludzie zaciekawieni życiem sióstr przychodzili do ich domu zakonnego i pytali: Czy wy mogłyście znaleźć w Europie męża i założyć rodzinę? Mogłyśmy – odpowiadały siostry. A jesteście zdrowe i mogłybyście urodzić dzieci? Zapewne tak – odpowiadały misjonarki. Miejscowi kręcili głowami. I wy same zrezygnowałyście z zamążpójścia i macierzyństwa? Tak – wyjaśniały Franciszkanki i dodawały: Jezus nasz Bóg zapragnął nas poślubić i dla niego zrezygnowałyśmy z domu, miłości do mężczyzny i posiadania dzieci. Ich rozmówcy kręcili z niedowierzaniem głowami i mówili: to bardzo wielki musi być ten wasz Bóg, skoro zażądał od was tak wiele. A następnego dnia przychodzili i znowu pytali: a wy mogłybyście założyć w swoim kraju rodzinę? Mogłybyście urodzić dzieci? Tubylcy nie mogli uwierzyć, że można z tego dobrowolnie zrezygnować.
Słowa uczą, przykłady pociągają – głosi stare łacińskie przysłowie. Prostota, czystość, modlitwa, pokora, dobroć to jest cały ekwipunek misjonarza, ewangelizatora, ucznia i Apostoła Chrystusa do stoczenia zwycięskiej bitwy z mocami ciemności. Wiele osób zauważyło fakt, że kiedy Jan Paweł II posuwał się w latach, kiedy choroba coraz bardziej przenikała jego ciało, rosła zarazem skuteczność jego apostolskich działań. Jego pielgrzymki, wystąpienia, spotkania z ludźmi przykuwały coraz większą uwagę świata. Im bardziej jego dłonie stawały się puste, tym więcej miał do ofiarowani ludziom. Podobnie błogosławiona Matka Teresa z Kalkuty. Jej źródłem siły i mocy była modlitwa. To dzięki niej - ona sama i jej współsiostry - mogły zrobić tyle dla ludzi biednych. Kiedyś na lotnisku celnik zapytał, jeszcze wtedy nie tak bardzo znaną Matkę Teresę, czy nie przewozi w bagażu jakiejś broni. Ona ze spokojem powiedziała, że owszem, ma ze sobą karabin maszynowy. Zdumiony celnik poprosił o pokazanie go w i wtedy Matka Teresa wyciągnęła różaniec i powiedziała: to naprawdę bardzo skuteczna broń.
Kiedy król Dawid szedł w pamiętnym pojedynku naprzeciw Goliata wypowiedział takie słowa: Ty idziesz na mnie z mieczem, dzidą i zakrzywionym nożem, ja zaś idę na ciebie w imię Pana Zastępów, Boga wojsk izraelskich, którym urągałeś. Myślę, że ten tekst stanowi wspaniały materiał na modlitwę dla wszystkich, którym przechodzi często doświadczać w pracy, na uczelni, w rodzinie wyśmiewania wiary, oczerniania Kościoła, poniżania tych, którzy ośmielają przyznawać się do Ewangelii. Warto wtedy, w momencie próby, powtarzać sobie w sercu: wy idziecie na mnie ze swoją inteligencją, niezbitymi - waszym zdaniem – argumentami, cynicznym uśmiechem, idziecie niosąc ze sobą swoje tytuły, stopnie, świadectwa, a ja idę do was z mądrością krzyża, ze słowem Ewangelii, idę pod opieką Maryi. Idę, bo posłał mnie Bóg.
Jezus w dzisiejszej liturgii słowa mówi do nas: Posyłam was jak owce między wilki. To niesamowite, jak na przestrzeni dwudziestu wieków słudzy Kościoła – owce ze stada Jezusowego – których mądrością napełnia nieustannie Duch Święty, nie dają się pokonać wilkom, których często doprowadza do wściekłości prawda, jaką głosi Kościół. Jak słowo Boże, duch modlitwy, życiodajna liturgia przeciwstawiają się różnym agresywnym ideologiom, rewolucjom, organizacjom tajnym i jawnym. Jak najbardziej prości ludzie demaskują fałsz uczonych tego świata. Zdarzyło się gdzieś w odległym zakątku ziemi, że rewolucjoniści wprowadzający nowy ład społeczny spalili w pewnej wiosce kościół. Wtedy jeden ze starych wieśniaków powiedział do nich: spaliliście nam naszą świątynię. Ale dopóki gwiazdy będą świecić na niebie, my będziemy wiedzieli kto je stworzył i tam zawiesił. To jest właśnie niezniszczalna armia Ludu Bożego. Prosta kobieta modląca się na różańcu, mąż i ojciec, który stojąc przy pięciu trumnach dziękuje Bogu, za piękne dni przeżyte z żoną, z córkami i synami. Armia Królestwa niebieskiego to oczywiście także dzieci. Ich czystość, proste postrzeganie świata, ufna wiara - to wszystko sprawia, że w dziecięcym życiu wiara manifestuje się w sposób tak wzruszający, ale zarazem niezwykle autentyczny. Jedna z polskich znanych aktorek opowiadała, jak to pewnego dnia poszła do banku załatwić finansowe rozliczenia. Towarzyszył jej cztero-pięcioletni syn, chłopiec bardzo religijny i przejęty sprawami Bożymi. Gdy ona stała w kolejce do okienka, malec spacerował po holu bankowym i w pewnym momencie podszedł do jakiegoś pana, który siedział przy stoliku i zajęty był wypełnianiem bankowych formularzy. Chłopczyk powiedział do nieznajomego: Cześć! A czy Ty czytałeś o Panu Jezusie, co umarł na krzyżu dla naszego zbawienia? Totalnie zaskoczony mężczyzna odparł: nie, nie czytałem. Na co chłopczyk powiedział z przekonaniem: to radzę ci poczytaj, naprawdę warto. Takich to Kościół ma głosicieli Dobrej Nowiny. Już święty Paweł pisał dwadzieścia wieków temu: Przeto przypatrzcie się, bracia, powołaniu waszemu! Niewielu tam mędrców według oceny ludzkiej, niewielu możnych, niewielu szlachetnie urodzonych. Bóg wybrał właśnie to, co głupie w oczach świata, aby zawstydzić mędrców, wybrał to, co niemocne, aby mocnych poniżyć.
W opracowaniach egzegetycznych łatwo można znaleźć podkreślenie, że uczniowie wybrani do spełnienia misji, o której mówi dzisiejsza Ewangelia, to nie była znana nam dwunastka Apostołów. Tych siedemdziesięciu dwóch, to byli – chciałoby się powiedzieć - zwykli ludzie. Oni dostali od Zbawiciela, tak niezwykłą siłę i władzę. To wydarzenie jest więc dla nas wszystkich zachętą do podjęcia walki o władanie, o porządkowanie świata według zamysłu Bożego. To będzie starcie na życie i śmierć. Apostoł Narodów przypomni nam, że my, chrześcijanie, występujemy przeciw Władzom, przeciw rządcom świata tych ciemności, przeciw pierwiastkom duchowym zła. To brzmi groźnie. Dlatego wszystkim Bożym wojownikom chciałbym na koniec opowiedzieć o pewnym widzeniu mistycznym, jakie miał św. Atanazy. Kiedy Chrystus pokazał mu wszystkie pułapki, podstępy, za pomocą których szatan chce pokonać człowieka święty mąż głęboko westchnął i zawołał: Jezu, kto się temu oprze?! Na co Zbawiciel odpowiedział: człowiek pokorny. Człowiek pokorny wygra jak Mojżesz z wojskami faraona, jak Gedeon z Amalekitami, jak Juda Machabeusz zwyciężał z braćmi wrogów Jahwe. Człowiek pokorny zwycięży jak Jezus, który na Golgocie starł w proch całą potęgę złych mocy.