Ks. Józef Jachimczak CM. XXII Niedziela Zwykła
Prawda o sobie
Czytając dzieła dawnych poetów, ascetów i mistrzów słowa zastanawia mnie ich postawa, ze na pierwszy plan wysuwają surową pogardę dla siebie, dziś już prawie niezrozumiałą dla współczesnego człowieka. To dziwne, ze bardzo często ludzie, których inni uważali za wielkich świętych, sami siebie mieli za grzeszników i jak mówił św. Wincenty a Paulo: „sługami nieużytecznymi” jesteśmy. Czy oszukiwali siebie i innych? Jan Chrzciciel, którego Chrystus nazwał największym z proroków, sam o sobie sądził, że nie jest godzien rozwiązać rzemyka u sandałów Chrystusa. Piotr, opoka Kościoła, sam siebie nazywa „człowiekiem grzesznym”, a św. Paweł Apostoł, który tyle rzeczy dokonał i wiele podroży misyjnych odbył dla nawrócenia pogan nazywa siebie „najmniejszym ze wszystkich”.
A w starożytności Sokrates, człowiek na ówczesne czasy znany i ceniony, mówi o sobie: „wiem, ze nic nie wiem”.
Od tych wielkich ludzi bije nadzwyczajna skromność i pokora, a także jakaś urzekająca kultura, która świadczy o ich wielkości. To wreszcie spostrzeżenie pozwoliło mi zrozumieć jakże kompromitującą pewność tych, którym się wydaje, że wszystko wiedzą. Według słownikowego określenia pokora to stan psychiczny polegający na odczuwaniu własnej małości, niższości: uniżona postawa wobec kogoś lub czegoś; to także brak buntu wobec przeciwności. Pokora wymaga wyrzeczenia, a to wiąże się z unikaniem poklasku, umiłowaniem życia ukrytego. Może dlatego tak wielu ludzi z tego krzykliwego świata szuka ciszy i odosobnienia. Św. Wincenty podkreślał, że pokora jest źródłem pokoju i jedności; że wspólnota ożywiona pokorą staje się rajem. Podkreślał też, że im więcej ktoś będzie pokorny, tym pełniejsze będzie jego miłosierdzie wobec bliźniego.
W dzisiejszym świecie, nastawionym na reklamę, jeśli człowiek chce, aby ktokolwiek na niego zwrócił uwagę musi siebie samego zareklamować, musi siebie przedstawić w jak najlepszym świetle…. Dlatego mówienie o pokorze, o zajmowaniu ostatniego miejsca, o pozostawaniu w ukryciu jest – delikatnie mówiąc – bardzo niepopularne. Dzisiaj człowiek jest bardzo wrażliwy na punkcie własnej godności, ma świadomość tego, że jest kimś jedynym i niepowtarzalnym, a w związku z tym domaga się także odpowiedzialnego traktowania, wynoszenia na piedestał…Współczesny człowiek kiedy słyszy naukę o pokorze, nie jest w stanie jej pojąć.
Coś podobnego ma miejsce w dziedzinie ocen i wartości moralnych. Człowiek dobry, których przecież nie brakuje na świecie lepiej jest w stanie ocenić nikłość swych szlachetnych poczynań wobec potrzeb drugiego człowieka, wobec zamiarów Stwórcy. Im bardziej jest dobry, to znaczy im bardziej jest wrażliwy na potrzebę dobra, tym bardziej małe i niewystarczające wydaje mu się to co robi. Wie, ze stać go jeszcze na więcej. Nie chlubi się z tego powodu, bo tym lepiej rozumie Boga i może o sobie powiedzieć, ze jest ostatnim wśród ludzi. Tak jak to słyszeliśmy w I czytaniu: „Synu – o ile wielki jesteś, o tyle się uniżaj… na chorobę pyszałka nie ma lekarstwa…”
Prawda. Prawda o sobie, prawda o świecie. Gdzie jej dzisiaj szukać? Gdzie jest takie zwierciadło, w którym można by zobaczyć siebie takim, jakim się jest naprawdę?...
Kiedyś przyszedł do mnie na katechezę młody człowiek. Miał 16 lat. Zastanawia się czy chodzić na religię. Mówi wobec całej klasy, że jest niewierzący, bo przeczytał cale Pismo św. w wydaniu Księdza Wujka. Co mu mogłem wtedy powiedzieć. Odpowiedziałem mu słowami Pisma św. z Księgi Mądrości: „Bacz, abyś nie zgłupiał z mądrości swojej”.
„Ani Bóg, ani Pan, ani sam Chrystus go nie zatopi” – takie bluźniercze słowa widniały na kadłubie „Titanica”, który w 1912 roku zatonął na dnie Atlantyku podczas swego pierwszego rejsu. Okropna jest taka buta, którą nazywamy pychą. Ludzie bez pokory.
Ileż jest na świecie takich „mądrych”, którzy są w stanie oceniać Boga, świat, ludzi, kościół, kapłanów wobec własnych ocen… nie przez dobro, ale…
Która z tych prawd wobec Boga i wobec siebie jest prawdziwa?
Chrystus w swej przypowieści stawia się w roli gospodarza, który zmienia zaproszonym miejsca przy stole. Jednych stawia wyżej, innym każe zająć dalsze miejsca. To obraz tylko, ale obraz zasadniczej prawdy o ocenie ludzkiego życia, w ciągu którego człowiek ustala sobie nieodwracalną wartość siebie – na całą wieczność.
W dzisiejszej Ewangelii Jezus piętnuje pychę, która najbardziej sprzeciwia się Bogu i ludziom. Patrząc na to jak faryzeusze zajmowali pierwsze miejsca, wykorzystuje okazję i potępia ich postawę: „Jeśli cię kto zaprosi na ucztę, nie zajmuj pierwszego miejsca… „ Każdy bowiem kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża będzie wywyższony”. Te słowa Pana Jezusa były skierowane nie tylko do faryzeuszów, ale także do nas. Pycha bowiem jest grzechem i powodem niezliczonych nieszczęść, wielkich i małych, społecznych i osobistych. Pycha potrafi uczynić z życia już tu na ziemi prawdziwe piekło. Nic więc dziwnego, ze Kościół wymienia ją jako pierwszy z grzechów głównych. Pycha jest bowiem powodem wielkich kłótni i nieporozumień w rodzinach, organizacjach, zakładach pracy. To pycha była i jest powodem wielu nieszczęść i wojen na świecie. Pycha Hitlera i jego ludzi była powodem wybuchu II wojny światowej, nieszczęść i śmierci milionów ludzi.
Biedni i godni są ludzie chorzy na te straszną duchową chorobę, której na imię „pycha”. Ludzie ci nie potrafią kochać. Nie kochają Boga ani innych ludzi. Nie umieją również prawdziwie kochać samych siebie. Wszystkich i wszystko oceniają przez pryzmat własnego „ja”. To „ja” jest rozdmuchane do nienaturalnych proporcji, że żyją w ciągłym konflikcie z Bogiem i ludźmi. Są to ludzie bardzo nieszczęśliwi.
Lekarze psychiatrzy twierdzą, że pycha jest często przyczyną chorób nerwicowych i psychicznych. Przeceniając samych siebie, szukają uznania i zaszczytów. Bardzo często uważają siebie za wielkich, wielkich kiedy te oczekiwania zawodzą, uważają, że dzieje im się krzywda, bo Bóg ich nie słucha, a ludzie nie rozumieją. W ten sposób rodzą się rozczarowania, oskarżenia i pretensje.
Ludzie chorzy na wielkość. To także niezdrowa rywalizacja. Ciągłe zabieganie o to, by być na pierwszym miejscu, by obok nie było większych od nas. Ludzie chorzy na wielkość nie umieją przegrywać. Ile zła rodzi się z tego dążenia wielkości, ilu ludzi zostało zdeptanych, ile polało się łez – wiadomo tylko Bogu.
Oczywiście w zdrowej rywalizacji trzeba się cieszyć i podziwiać ludzi talentu, pióra, pędzla, medali i sukcesów – to jest duma dla Polski i wielki prestiż. Chodzi jednak o zdrową rywalizacje – nie wygórowane tendencje roszczeniowe za wszelka cenę – bo mi się należy. Każdy z nas mógłby podać wiele przykładów. Można je obserwować wśród dzieci w przedszkolu i na korytarzach domu starców, w celi więziennej i w klasztornych murach.
Bóg, który nas kocha nie może spokojnie patrzeć na to, że ludzie sami siebie krzywdzą. Dlatego przestrzega nas na kartach Pisma Świętego przed jej zgubnymi skutkami i zachęca do pokory. Z Księgi Syracydesa Bóg kieruje do nas słowa: „Na chorobę pyszałka nie ma lekarstwa, albowiem nasienie zła w nim zapuściło korzenie… O ile wielki jesteś o tyle się uniżaj, a znajdziesz łaskę u Pana. (Syr 3,28)/. Kto raz stanął wobec Boga w prawdzie, ten już nie zachoruje na wielkość. Wie, że przed Bożym obliczem jest prochem i niczym.
Chrystus stawia pokorę jako fundamentalny warunek zbawienia. Pokora jest prawdą, pycha fałszem. Umiejmy powiedzieć sobie: nie jestem centrum całego świata, bo obok mnie żyje siedem miliardów innych ludzi. Centrum świata jest Bóg.
Chrystus, który nas kocha i jest z nami obecny w czasie dzisiejszej Mszy św., ma moc, aby uleczyć nasze serca z grzechów i słabości. Jeżeli zagraża nam pycha, to prośmy Go dziś gorąco, aby nas od niej uwolnił słowami poety ks. Jana Twardowskiego:
Dziękuję Ci po prostu za to, że jesteś
za to, że nie mieścisz się w naszej głowie, która jest za logiczna,
za to, że nie sposób Cię ogarnąć sercem, które jest za nerwowe,
za to, że jesteś tak bliski i daleki, ze we wszystkim inny
za to, jesteś już odnaleziony i nie odnaleziony jeszcze
że uciekamy się od Ciebie do Ciebie
za to, że nie czynimy niczego dla Ciebie, ale wszystko dzięki Tobie
za to, że to, czego pojąć nie mogę nie jest nigdy złudzeniem
za to, że milczysz.