Msza Św. 01.11.2013

O. Jacek Salij OP. Uroczystość Wszystkich Świętych.

 

Bracia i Siostry! Postawmy sobie intrygujące pytanie: Dlaczego biblijne obrazy życia wiecznego tak dyskretnie i oszczędnie mówią o tym, że będziemy wtedy niewyobrażalnie szczęśliwi? Słyszeliśmy przed chwilą fragment Apokalipsy, w którym przedstawiono nam społeczność zbawionych. O szczęściu w tym opisie nawet nie wspomniano. Tym, co łączy ten niezliczony tłum, jest radosne uwielbianie Boga i dziękczynienie.

Sam Pan Jezus wielokrotnie mówił o przygotowanym nam życiu wiecznym, ale był bardzo oszczędny w wyjaśnianiu, na czym ono będzie polegało. „Idę przygotować wam miejsce – mówił podczas Ostatniej Wieczerzy do swoich uczniów. – W domu Ojca mego jest mieszkań wiele”. Żadnych szczegółów nie słychać też w słowach radosnego wyroku, jaki na Sądzie Ostatecznym zostanie skierowany do tych, co czynili miłosierdzie: „Pójdźcie, błogosławieni Ojca mojego, weźcie w posiadanie królestwo, przygotowane wam od założenia świata!”

Ta powściągliwość Pisma Świętego w podpowiadaniu nam, na czym konkretnie będzie polegało szczęście wieczne, chroni nas przed wyobrażaniem sobie, jakoby miał to być jakiś raj konsumpcyjny. Bóg pragnie dla nas szczęścia, które przekracza wszelką naszą wyobraźnię: „Ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdoła pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują” – czytamy w Pierwszym Liście do Koryntian.

Owszem, Pismo Święte wręcz wielokrotnie wyjaśnia nam, co stanowi samą istotę szczęścia wiecznego, ale mogą to zrozumieć tylko ludzie duchowi: W życiu wiecznym będziemy niewyobrażalnie blisko Boga, Jego obecność i miłość ogarnie nas w sposób niedający się nawet opisać. Człowiekowi zmysłowemu wydaje się to beznadziejnie nudne. Jednak człowiek duchowy co najmniej przeczuwa, że będzie to czymś niewyobrażalnie wspaniałym.

„Mnie zaś dobrze jest być blisko Boga, w Panu wybrałem sobie schronienie” – tak już w czasach Starego Testamentu śpiewał Psalmista. „Teraz widzimy jakby w zwierciadle, niejasno; wtedy zaś zobaczymy twarzą w twarz – entuzjazmuje się apostoł Paweł. – Teraz poznaję po części, wtedy zaś poznam tak, jak i zostałem poznany”. Bardzo podobnie wyjaśniał nam to dzisiaj apostoł Jan, że „będziemy podobni do Boga, bo ujrzymy Go takim, jaki jest”. Natomiast pod koniec swojej Apokalipsy apostoł Jan napisał, że czymś najwspanialszym dla społeczności zbawionych będzie to, że „Bóg zamieszka wraz z nimi, i będą oni Jego ludem, a On będzie Bogiem z nimi”. Odnaleźć się w Bogu, odnaleźć się w Bogu całkowicie i bez reszty – to ostateczny cel naszego życia, to nasze ostateczne spełnienie się jako ludzi.

Uroczystość Wszystkich Świętych jest to dzień radości i dziękczynienia Bogu za to, że miliony i miliardy naszych braci i sióstr „z każdego narodu i wszystkich pokoleń, ludów i języków” dopełniło już sensu swojego życia. Miłość Boga przepełnia ich całych i będą już na wieki Bożymi przyjaciółmi – i to jest ich szczęściem, które nigdy im się nie zszarzeje ani nie znudzi. Jakieś przeczucie tego, na czym konkretnie polega szczęście wieczne, mają zwłaszcza ci spośród nas, którzy już na tej ziemi doświadczają tego, że Pan Bóg jest dla nich kimś bardzo bliskim i że chciałoby się Go kochać coraz więcej.

Bracia i Siostry! Sama logika dzisiejszego święta domaga się tego, żebyśmy dopełnili je modlitwą za naszych bliskich zmarłych. Przecież to rozumie się samo przez się, że z całego serca chcielibyśmy, ażeby również oni znaleźli się ostatecznie w tym wiekuistym Mieście Bożym, którego wspaniałości nawet nie ośmielamy się opisywać. Szczególne modlitwy za zmarłych zaczniemy już dziś po południu i wieczorem, gromadząc się licznie na naszych cmentarzach. Wiele modlitw za zmarłych popłynie do Boga jutro, w dzień zaduszny. I jeszcze przez najbliższy tydzień możemy codziennie zyskiwać odpusty za naszych bliskich zmarłych, ażeby jak najszybciej mogli wejść do społeczności świętych w niebie.

I jeszcze jednego dopełnienia domaga się nasze dzisiejsze świętowanie. Mianowicie w dzień Wszystkich Świętych Kościół pragnie przypomnieć nam, którzy teraz jesteśmy pielgrzymami do życia wiecznego, że Pan Bóg nas wszystkich powołuje do świętości. Przejmująco mówił o tym bł. Jan Paweł II. Mówił tak: Kiedy podczas liturgii chrztu kapłan pyta katechumena: „Czy chcesz przyjąć chrzest w wierze Kościoła, którą przed chwilą wyznałeś?” – w gruncie rzeczy jest to pytanie o to, czy chcesz być święty. Analogicznie, kiedy kapłan pyta rodziców i chrzestnych: „Czy chcecie, żeby wasze dziecko zostało ochrzczone w wierze Kościoła, którą przed chwilą wspólnie wyznaliśmy?” – pytanie to znaczy: „Czy chcecie, żeby wasze dziecko było święte?”

Niekiedy wyobrażamy sobie, że człowiek święty to ktoś nadzwyczaj dobry albo nieprzeciętnie pobożny. Otóż pytanie o świętość dobrze jest zacząć od przypomnienia sobie, że jeden tylko Bóg jest święty. Toteż świętość jest to coś niewyobrażalnie więcej, niż dobroć, niż prawość, niż duchowa czystość. My, ludzie, możemy być świętymi tylko dlatego, że sam Pan Bóg chce nas ogarnąć swoją własną świętością. Już w Starym Testamencie Bóg mówił do swoich wybranych: „Bądźcie świętymi, ponieważ Ja jestem święty”. Natomiast zaraz na początku Listu do Efezjan czytamy, że w swoim Synu Bóg nas wybrał już przed założeniem świata, „abyśmy byli święci i nieskalani przed Jego obliczem”. Powtórzmy: jeden tylko Bóg jest święty, ale zarazem – jak czytamy u apostoła Pawła – „wolą Bożą jest uświęcenie wasze”.

Czym jest nasze powołanie do świętości, spróbuję może wyjaśnić, wychodząc od słów, jakie Pan Jezus powiedział do Nikodema: „Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się ktoś nie narodzi powtórnie, nie może ujrzeć królestwa Bożego”. Po raz pierwszy każdy z nas narodził się ze swojego ojca i matki. Dlatego jesteśmy ludźmi, bo narodziliśmy się z ludzi. W tym wymiarze Bóg jest naszym Stwórcą. Drugie narodziny to są narodziny już nie z ludzi, ale z Boga. Zaczęły się one w dniu mojego chrztu. Bóg ogarnął mnie wtedy swoją uświęcającą łaską, uzdolnił mnie do uczestnictwa w swojej boskiej naturze, podniósł mnie do godności swojego dziecka. Odtąd Bóg chce być dla mnie kimś więcej niż Stwórcą, chce być moim Ojcem. Wtedy, w dniu mojego chrztu, zostałem uświęcony, czyli włączony w świętość samego Boga, i przyjęty do Bożego synostwa Syna Jednorodzonego. To o tym mówi do nas apostoł Jan w dzisiejszym drugim czytaniu: „Umiłowani, obecnie jesteśmy dziećmi Bożymi, ale jeszcze się nie ujawniło, czym będziemy”. Innymi słowy: Wtedy, kiedy Bóg dopełni swoich zbawczych zamiarów wobec nas, będziemy przebóstwieni, uświęceni do końca – tak wspaniale, że nawet nie próbujmy sobie tego wyobrażać.

Bracia i Siostry! Chyba już nie muszę nikogo z was przekonywać, że troska o własną świętość, o to żeby zawsze być w łasce uświęcającej, jest sprawą najwyższej doniosłości. Czasem wydaje nam się, ze wystarczy, jeżeli będziemy starali się żyć uczciwie. Owszem, uczciwość, uczynność, przekraczanie swojego egoizmu w relacjach z innymi, wierność Bożym przykazaniom – to wszystko jest w naszej drodze do zbawienia czymś bardzo ważnym. Jednak troska o własną świętość to coś jeszcze innego. Spróbuję pokazać to na przykładzie. Jest czymś niezwykle ważnym, żeby używany przez nas samochód był sprawny i wyremontowany. Jednak samochód nie pojedzie, jeżeli zabraknie w nim paliwa. Podobnie nie osiągnęlibyśmy życia wiecznego, gdyby przyszło nam stanąć na sądzie Bożym bez łaski uświęcającej. Bo jakżeż może dostąpić zbawienia ktoś, komu w ogóle nie zależy na tym, żeby Bóg był jego Ojcem i żeby mieć udział w Bożym synostwie Jezusa Chrystusa?

Zwróćmy jeszcze uwagę na ostatnie zdanie z dzisiejszego drugiego czytania: „Każdy, kto w Bogu pokłada nadzieję, uświęca się, podobnie jak On jest święty”. Starajmy się usłyszeć te słowa. Bo jeśli będziemy naprawdę pokładać nadzieję w Bogu, będzie to nas do Niego przybliżało. Bo dzisiaj nawet niektórzy katolicy w tym upodabniają się do pogan, że wolą trzymać się od Pana Boga z daleka. Otóż dzisiejsze święto jest szczególnie stosowną okazją po temu, żebyśmy odnowili w sobie wiarę w życie wieczne. A kto naprawdę wierzy w życie wieczne, ten chce być blisko Boga, szuka zażyłości z Bogiem i nie lęka się świętości. Przecież życie wieczne polega na wiekuistym miłowaniu Boga.

Kiedyś w Santiago de Compostella bł. Jan Paweł II, mając przed sobą setki tysięcy młodzieży, wołał: „Młodzi, nie lękajcie się świętości!” Dzisiaj, w uroczystość Wszystkich Świętych skierujmy to wezwanie do wszystkich wierzących w Chrystusa i do wszystkich, którzy w przyszłości w Niego uwierzą: „Ludzie, nie lękajcie się świętości! Przecież sam Syn Boży oddał za nas swoje życie! Przecież wszyscy jesteśmy wezwani do życia wiecznego!”

Kazanie to zakończę modlitwą: „Panie Jezu Chryste, nas wszystkich obdarz życiem wiecznym! Wszystkich bez wyjątku!” Amen.