Msza Św. 15.12.2013

Ks. Józef Jachimczak CM. III Niedziela Adwentu.


„Błogosławiony jest ten, kto we Mnie nie zwątpi

Kluczowym zdaniem dzisiejszej Ewangelii jest zapewne stwierdzenie: błogosławiony jest ten, kto we Mnie nie zwątpi (Mt 11,6). Jezus w ogóle zdecydowanie potępia wątpienie w Niego, ale tu może rodzić się pewna trudność. Przecież wątpienie jest często konieczne, nieuniknione, dobrze jest zwątpić w zmurszałe belki mostu, w uczciwość nieuczciwego.

Niestety,  dzisiaj współczesnego człowieka opanowało jakieś powszechne zwątpienie: wątpimy we wszystko: w Boga, człowieka, w czystość, w miłość małżeńską, w uczciwość kapłańską,  i w Bóg wie w co jeszcze…Wolność nas zniewoliła: uwierzyliśmy tym, którzy nie wierzą, wszyscy się przekrzykują, sąsiedzi z nas się śmieją, rządzący nie umieją słuchać, bogaci omijają biednych, nauczycielom opadły ręce, za mało kochamy Kościół. Przychodzi zwątpienie.

Zwątpienie wynika z samej głębi naszej natury, jest to uwarunkowane naszą fundamentalną sytuacją poznawczą. Nasze poznanie nie jest absolutne, nie jest nieomylne, nie jest ani całkiem pewne, ani całkiem spójne. Absolutne może być poznanie Boga-Absolutu, a nasze jest ludzkie, dlatego tak naprawdę, to my do końca, absolutnie nic nie możemy udowodnić. Taka jest kondycja ludzkiego rozumu. Nie dziwmy się temu. Tak, jak niedostępna jest nam wszech-moc oraz wszech-wiedza, tak niedostępna jest nam wszech-pewność. Oczywiście, są przekonania bardzo dobrze udowodnione, znane od tysięcy lat, takie, które nikomu z miliardów ludzi, nigdy, w żadnej epoce, nie udało się na serio podważyć.  Ale są też przekonania przyjęte na podstawie przekonań każdego człowieka: to jest  – rozum i wiara, klasycznie: ratio et fides. Jest rozum, ratio, czyli twarde jądro przekonań solidnie, rzetelnie uzasadnionych.

Mądry w pełni, wolny od jakichkolwiek błędów, jest tylko Bóg. My jesteśmy gdzieś w pośrodku, na drodze pomiędzy głupotą i mądrością. Cały rozwój osoby, cały rozwój nauki i filozofii zmierza do pozytywnej zmiany tych proporcji. Żeby coraz mniej było w nas błędu i głupoty, coraz więcej prawdy i mądrości, coraz więcej rozumu.

Różnią się tylko przedmiotem swej wiary. Jedni wierzą Chrystusowi i Kościołowi, a inni wierzą anty-Chrystusowym prorokom, ich mediom i politykom – jak kiedyś wierzyli Goebbelsowi, Leninowi, Mao-tsetungowi i ich dziennikarzom. Jedni wierzą, że w życiu najważniejsza jest w etyczność, inni, że korzyść materialna albo przyjemność fizjologiczna - zdobywane choćby i na drodze przestępstwa. To także są jakieś wiary - tylko wyjątkowo słabiutko, prymitywnie "uzasadnione"..

Dlatego jest dobre zwątpienie i jest złe zwątpienie. Zwątpienie jest dobre, kiedy zaczynamy wątpić w fałsz, w kłamstwo, w błędne przekonanie, w nie-prawdę. Jest to sytuacja niekomfortowa, nieprzyjemna, bo wątpienie zabiera mi jakąś miłą pewność, powoduje nawet zawalenie się części mojego świata. Mogę się czuć jak przywalony gruzem. Jednak takie zwątpienie jest warunkiem duchowego postępu, warunkiem wyzwolenia. Dzięki niemu naiwny wyzwala się z iluzji, naukowiec odrzuca jedną hipotezę, by zastąpić ją lepszą. Trzeba wyburzyć chwiejącą się ruinę, żeby w to miejsce zbudować nowy dom. Etap wątpienia i sprawdzania jest warunkiem etapu nowej wiary i nowej wiedzy. Paradoksalnie, właśnie dzięki wątpliwościom uczniów, tym bardziej wiarygodne stały się sceny ich spotkania ze Zmartwychwstałym. Bo nie wierzyli tak łatwo, od razu, sprawdzali.

Zwątpienie jest jednak złe, gdy wątpimy w to, co jest prawdą. Jest tym gorsze, im bardziej fundamentalna i pewna jest prawda, w którą zaczynamy wątpić. Dlatego najgorsze jest zwątpienie w Boga, zwątpienie w Chrystusa, który jest samą Prawdą, Prawdą Wcieloną, najgorszy jest ateizm - błąd najbardziej fundamentalny. Zwątpienie pierwszych ludzi w dobroć, w intencje Boga było wstępem do ich pierwszego, najgorszego grzechu. Złe zwątpienie może być preludium umierania, może być jak skalpel abortera, który nienarodzone dziecko oddziela od matki i tym samym od życia. Zwątpienie może unicestwić cudowny świat wiary i wiedzy. Zwątpienie może być też znakiem wielkiej niegodziwości, wielkiej degeneracji duchowej. Bo jak zepsute musi być moje serce, jeśli nie potrafię zrozumieć piękna i wielkości osoby Chrystusa albo jeśli po takim zrozumieniu jednak Go porzucam? Tak zwątpienie może oddzielić od samego Boga, od samego Chrystusa. Kiedy Piotr podczas kroczenia po wodzie zwątpił, zaczął tonąć. Co gorsza, zasłużył na upomnienie samego Jezusa: „Czemu zwątpiłeś, małej wiary”? (Por. Mt 14, 30n).

Nie sądźmy zbyt łatwo, że nam to nie zagraża. Przecież w każdym naszym grzechu jest także coś ze zwątpienia, w Słowo Boże, w prawdę Chrystusa. A któż jest bez grzechu? . Jesteśmy istotami wspaniałymi, ale i kruchymi. Nasze ciało jest cudowne, ale możemy zapaść na 1000 i więcej chorób. Nasza wolność jest cudowna, ale możemy zgrzeszyć na 1000 i więcej sposobów. Nasz rozum jest cudowny, ale możemy pomylić się na 1000 i więcej sposobów. To dlatego mylili się i mylą, sprzeczają ze sobą najwięksi geniusze, najwięksi uczeni, najwięksi filozofowie i najwięksi święci. Każdy zna tylko jakąś cząstkę, a i w tej cząstce częściowo się myli. Jeżeli jednak miękki obszar poznania, obszar wiary, zostanie zainfekowany przez jakiś błąd szczególnie wielki, przez wirus jakiejś strasznej ideologii, to może dojść do rzeczy najgorszych.

Tak było na przykład z Niemcami – zarówno humanistycznie jak i przyrodniczo jednym z najbardziej mądrych, najbardziej twórczych oraz wykształconych narodów początków XX wieku (i całej Nowożytności). Kiedy nazizm stał się kluczową częścią ich wiary, niejako ich wiarą narodową, cała potęga ich rozumu, prawie cały naród wraz z prawie wszystkimi genialnymi profesorami, inżynierami i technikami zaczął służyć obłędnej ideologii. Wszystkie zasoby państwa były na jej usługach. Pojedynczy człowiek i nawet cały naród mogą aż tak bardzo się pomylić. Bo także najmądrzejsi tylko częściowo wiedzą, częściowo wierzą, zawsze mogą się pomylić i zgrzeszyć.

Inni natomiast swoje zwątpienie mogą pokrywać maską zakłamania, faryzejskiej obłudy, co jest jeszcze gorsze. Choć żyją "jakby nic się nie stało", ich słowa i czyny mówią, co jest w ich środku. Niech przeto ten, komu się zdaje, że stoi, baczy, aby nie upadł (1 Kor 10,12).

Nasza pewność jest zawsze niepewna – taka niepewna pewność, albo pewna niepewność. Dlatego nasze oddanie Chrystusowi jest zawsze odwołalne, w życiu każdego z nas może pojawić się zwątpienie – nawet w Niego. A to byłoby najgorsze. Jeżeli Chrystus kogoś nazywa „błogosławionym”, to nieraz dodaje – choćby w domyśle – „biada” tym, którzy czynią coś przeciwnego (por. np. Mt 23 oraz Łk 6, 20-26). Jeśli mówi błogosławiony jest ten, kto we Mnie nie zwątpi (Mt 11,6), to zapewne „biada” temu, który jednak zwątpi – choć ma wystarczające podstawy, by ufać.

Co czynić, by tak się nie stało, by wierzyć coraz mocniej, by mój związek z Chrystusem był coraz głębszy, coraz bardziej nierozerwalny?

Po prostu starać się żyć maksymalnie dobrze, czyli maksymalnie rozumnie, maksymalnie uczciwie. Czynić najlepszy użytek z tego, co w nas najlepsze – z rozumu, wolności i uczuć. Dbać o fizjologię ducha jeszcze bardziej, niż dbamy o fizjologię ciała i psychiki. „Rozsmakować się” w szczęściu poznania i miłowania jeszcze bardziej, niż jesteśmy „rozsmakowani” w przyjemnościach ciała. Jeszcze bardziej szukać najlepszych "kąsków duchowych", niż szukamy smakołyków w mega-marketach i przy stołach. Szukać najlepszych mediów, najlepszych partnerów do dialogu, czyli do wzajemnego ubogacania się cząstkami prawdy, które już posiadamy; partnerów do wymiany i do korygowania. Żyć maksymalnie etycznie, bo etyka jest zasadniczym warunkiem racjonalności, zasadniczym warunkiem poznania prawdy i Prawdy. Nic bowiem tak nie infekuje, tak nie niszczy delikatnego obszaru wiary, jak właśnie grzech. ("Jeśli bowiem nie żyjesz, jak wierzysz, to będziesz wierzył, jak żyjesz"). Rozum, wiara i etyka wzajemnie się warunkują, wzajemnie się ciągną w górę albo wzajemnie się degradują.

 Dlatego tak dobrze jest inspirować się osobą św. Jana Chrzciciela, który żył tak ascetycznie, aby mógł tym bardziej koncentrować się na tym, co istotne, co najważniejsze. Żył tak etycznie - aż do uwięzienia i męczeństwa - aby nie zdradzić Boga i ludzi. Myślał, krytycznie szukał rozumnej podstawy dla swojej wiary, dla swojego zaufania pytając: Czy ty jesteś tym, który ma przyjść, czy też innego mamy oczekiwać? (Mt 11,3) „Bo przestać poszukiwać oznacza utracić nawet to, co już się znalazło” (Jean Guitton). To dlatego też Jezus na jego cześć wypowiedział prawdziwy hymn pochwalny, jedną z najważniejszych pochwał w całych dziejach ludzkości, że „nie powstał nikt większy od Jana Chrzciciela”.

Wszystkie nasze starania to jednak jeszcze o wiele za mało.  Z głębi samej naszej natury, najbardziej potrzebujemy pomocy Boga, pomocy łaski. Rozumiemy teraz lepiej, dlaczego Jezus najbardziej modlił się o Ducha Świętego i nam kazał o Niego tak się modlić. Chodzi o to, żeby w obszarze naszej wiary, na terenie, na którym jesteśmy najbardziej bezradni – dominował Duch Boży, a nie demony. Im więcej będzie w nas Ducha Świętego, tym bardziej będziemy wolni od błędu, od grzechu i od zwątpienia.

Maryja, patronka Adwentu, była pełna łaski, czyli pełna Ducha Świętego. Dlatego, choć tak mało wykształcona, była tak rozumna, tak pokorna i nie popełniła wielkich błędów. Dlatego, choć nie była wojownikiem, była tak odważna i zdolna do ryzyka. Nigdy nie zwątpiła, nigdy nie zdradziła, nigdy nie zgrzeszyła. Bo obszar „wiary” w jej duszy był całkowicie wypełniony przez  Ducha Pocieszyciela.

To będzie nasz dobry Adwent, o ile  tak Ona dzięki Duchowi Świętemu będziemy bardziej rzetelniej myśleć, więcej czuć, uczciwiej decydować, bardziej kochać, lepiej się modlić. Niebezpieczeństwo zwątpienia będzie tym samym coraz mniejsze. Bo będziemy coraz bardziej związani z Chrystusem w Duchu Świętym. Tak też coraz bardziej będą mogły też wypełnić się w nas słowa św. Pawła z Drugiego Listu do Koryntian. Prześladowany, tyle razy bliski śmierci (por. 2 Kor 11, 23-33) miał tyle powodów, żeby zwątpić. A jednak napisał:

Zewsząd znosimy cierpienia, lecz nie poddajemy się zwątpieniu. (…), chociaż bowiem niszczeje nasz człowiek zewnętrzny, to jednak ten, który jest wewnątrz, odnawia się z dnia na dzień… To bowiem, co widzialne, przemija, to zaś, co nie niewidzialne, trawa wiecznie (2 Kor 4, 8a, 16nn).

W naszym życiu przychodzą chwile zwątpienia, … gdy przeżywamy trudne chwile cierpienia, przerażenia, samotności, depresji, dotkliwych braków materialnych, pozbawienie akceptacji ze strony otoczenia. W takich dramatycznych momentach idźmy śladami Jana Chrzciciela i odwołujmy się do Chrystusa, do jego postaw wobec dotkniętych bolesnym doświadczeniem, do Jego nauki w której dał odpowiedź na wszystkie pytania gnębiące ludzkie sumienia. Spieszmy także do miejsca Jego urodzin, do Betlejem, aby nie tylko złożyć wyrazy hołdu, czci i miłości, ale także uczyć się od Niego nadprzyrodzonej mądrości i szukać odpowiedzi na nasze wątpliwości, rozczarowania i frustracje.

W nadchodzących Świętach Niewidzialnego, które stało się Widzialnym, możemy tego na nowo doświadczyć.  Oby tak się stało. Amen!