Ks. Wiesław Kądziela. XII Niedziela Zwykła
„PRZYOBLEKLIŚCIE SIĘ W CHRYSTUSA ?”
Ewangelista Łukasz umieszcza przytoczoną przed chwilą scenę tuż po nakarmieniu pięciu chlebami i dwiema rybami olbrzymiej, pięciotysięcznej rzeszy samych tylko mężczyzn. Uczniowie byli świadkami tego wydarzenia. To oni chcieli odesłać zgłodniałych do okolicznych osad, by znaleźli schronienie i żywność. Oni też usłyszeli wtedy od Mistrza zdumiewające słowa: „Wy dajcie im jeść”. Byli już świadkami innych cudów Jezusa: wskrzeszenia młodzieńca z Nain i córki Jaira, licznych uzdrowień zbolałych ludzi od rozmaitych słabości i niemocy ciała lub ducha. Po tych doświadczeniach są z Jezusem na osobności i tu słyszą pytanie: „Za kogo uważają Mnie tłumy ?” Odpowiedź przychodzi dość łatwo. Powtarzają zasłyszane opinie: za Jana Chrzciciela, za któregoś z proroków. Odpowiedź nie zadowoliła Mistrza, bo zapytał po chwili: „A wy, za kogo Mnie uważacie?” Wiedzieli, że nie jest żadną z przytoczonych osób. Znali Jana, o Eliaszu dowiedzieli się od samego Jezusa, że już przyszedł, by „prostować drogi” przed Mesjaszem; niepewni, woleli zamilknąć. Wtedy, nie bez natchnienia, odezwał się Piotr: uważamy Cię „za Mesjasza Bożego”.
Choć nie znał jeszcze w pełni dramatu życia, jaki dopiero miał nadejść, ani tragicznego finału, ani blasku zmartwychwstania, który opromienił wszystko i dał ostateczną pewność. Odpowiedź Piotra jest jakby jutrzenką przed nadejściem godziny Słońca, które swym blaskiem opromienia całą ziemię. Pierwszy z apostołów wyznał, że Jezus to nie tylko „syn Dawida”, ale przede wszystkim „Syn Boży, który miał przyjść na świat”. To spadające z ust Piotra wyznanie jest jakby pierwszym dogmatem naszej chrześcijańskiej wiary. Ciało i krew nie objawiły ci tego, Piotrze, powtarzamy za Jezusem, lecz Przedwieczny odezwał się twoim głosem.
Choć odpowiedź Piotra jest dana raz na zawsze, to pytanie Jezusa, „za kogo wy Mnie uważacie?”, dotyka każdego z nas. I tych, którzy wierzą głęboko; dla których wiara jest treścią życia. I dla wierzących powierzchownie, dla których wiara sprowadza się do obrzędowego zwyczaju; a nawet dla tych, którzy w swoim buncie nazywają siebie niewierzącymi. W zasadzie jesteśmy w lepszej sytuacji niż ci uczniowie, którzy mieli Jezusa na wyciągnięcie ręki, bo wiemy o Nim w zasadzie wszystko. Nauczyliśmy się tego w Kościele, bo Chrystus prowadzi w Nim nieustanny dialog z każdym. Od danej odpowiedzi na Jego pytanie zależy twoje i moje teraz …i cała wieczność.
Jaka jest zatem nasza odpowiedź na to pytanie? Czy nie jest zbyt mizerna, skąpa, niewystarczająca? Można odpowiedzieć gotową formułą z katechizmu: Jezus jest drugą Osobą Trójcy Świętej, Synem Bożym, Odkupicielem. Ale czym jest dla mnie? Czy jest Kimś, bez kogo moje życie nie miałoby sensu, zwłaszcza w trudnych chwilach cierpienia, poniżenia, niesprawiedliwego osądu? Czy jest na pewno Tym najukochańszym, dla kogo żyję? Czy naprawdę umiem z całego serca odpowiedzieć Mu miłością na Jego miłość?
Piotr pospieszył z odpowiedzią: „Ty jesteś Mesjaszem”. Co myślał Piotr mówiąc te słowa ? Marzył zapewne jak każdy Izraelita o wyzwoleniu ojczyzny z rąk zaborców, o lepszym losie tysięcy uciemiężonych rodaków. Jezus wygasza tę spontaniczną odpowiedź. On przecież przyszedł w tym celu, by dać poznać i objawić miłość Ojca. Dlatego zabrania apostołom rozgłaszania tego, co usłyszeli. Wydaje się nawet, że Jezus specjalnie postawił takie pytanie i sprowokował Piotra do wyznania wiary, by uzupełnić wiedzę apostołów o Jego osobie i misji.
Jeśli więc odpowiesz razem z Piotrem: „Jesteś Mesjaszem Bożym”, uznając w Jezusie Boga i Pana, to wiedz również, że od p o z n a n i a Go do p o k o c h a n i a jest bardzo długa droga.
Skorzystajmy z kontekstu dzisiejszych czytań poprzedzających Ewangelię, by ten dystans między poznaniem a pokochaniem Jezusa nieco zmniejszyć.
W liście do mieszkańców Galacji apostoł Paweł przypomina: „Wszyscy dzięki wierze jesteście synami Bożymi w Chrystusie Jezusie. Bo wy wszyscy, którzy zostaliście ochrzczeni w Chrystusie, p r z y o b l e k l i ś c i e s i ę w Chrystusa”.
Sam św. Paweł dał nam przykład we własnej osobie takiego ścisłego zjednoczenia z Chrystusem, gdy w tym samym liście mówi: „razem z Chrystusem zostałem przybity do krzyża. Teraz już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus”/ Ga 2, 19 b,20a/. Pewno w tym miejscu wypada zapytać, czy to ma być norma dla wszystkich, czy dla niektórych ? Czy można i trzeba aż tak się zjednoczyć z Tym, w którego się wierzy ??? Nie daje spokoju to pytanie: „za kogo Mnie uważacie ? – może jeszcze inaczej – za kogo ty Mnie uważasz ? Jak się w Niego przyoblec ? Czy choć trochę przyoblekliśmy się w Niego ? I znów z pomocą przychodzi nam niezawodny św. Paweł, który przekonując Koryntian o korzyściach przyjaźni z Chrystusem mówi: „czyż nie wiecie, że ciało wasze jest przybytkiem Ducha Świętego … i że już nie należycie do samych siebie ?” / 1 Kor 6, 19/. Niech więc każdy uczciwie postępując w wierze czyni, co do niego należy, niosąc swój krzyż za Jezusem. To jest nasza szansa codziennego przyobleczenia się w Chrystusa.
Tylko tyle … i aż tyle.
Pamięć o tym, do kogo się należy i na czyje konto się działa, od początku inspirowała chrześcijan do głoszenia Jezusa i cichego świadczenia o Nim. Także i dzisiaj, z tego przenikniętego miłością poznania Jezusa, rodzi się pragnienie ewangelizacji świata. O roli i zadaniu chrześcijan można rozważać długo, zwłaszcza teraz, w czasie ostrej konfrontacji światopoglądowej, która zatruwa człowieka gorzej niż skażone środowisko.
Gdy rozważa się o zadaniu i losie chrześcijan w otaczającym ich świecie, powraca mi często na myśl starożytny tekst z pierwszych wieków chrześcijaństwa. Oto cytat: „Chrześcijanie nie różnią się od innych ludzi ani miejscem zamieszkania, ani językiem, ani strojem. /…/ Stosują się do miejscowych zwyczajów w sposobie życia, a przecież samym swoim postępowaniem uzewnętrzniają owe przedziwne i wręcz nie do uwierzenia prawa, którymi się rządzą. /…/ Żenią się jak wszyscy i mają dzieci, lecz nie porzucają nowonarodzonych. Dzielą jeden stół, lecz nie jedno łoże. Są w ciele, lecz żyją nie według ciała. Przebywają na ziemi, lecz są obywatelami nieba. Słuchają ustalonych praw, a własnym życiem zwyciężają prawa. Kochają wszystkich ludzi, a wszyscy ich prześladują. Są zapoznani i potępiani, a skazywani na śmierć zyskują życie. /…/ Pogardzają nimi, a oni w pogardzie znajdują chwałę. Spotwarzają ich a są usprawiedliwieni. Czynią dobrze, a karani są jak zbrodniarze. Ci, którzy ich nienawidzą, nie umieją powiedzieć, jaka jest przyczyna tej nienawiści.” I kończy starożytny autor takim zdaniem: „Tak zaszczytne stanowisko Bóg im wyznaczył, że nie godzi się go opuszczać” / z Listu do Diogeneta/ .
Tyle cytat. A teraz pytanie – czy człowiek podoła takim zadaniom ? Bez krzyża nie podołasz. Nie ma chrześcijaństwa bez krzyża, nie ma Chrystusa bez krzyża.
Staję obok sióstr i braci – pielgrzymów tej ziemi. Patrzę na ten świat, który jest zarazem mocny i słaby, zdolny do najlepszego i najgorszego; świata, przed którym otwarta jest droga do wolności i niewolnictwa, postępu i zacofania, braterstwa i nienawiści.
Mam tyle pytań do Ciebie, Chryste. Tyle spraw mnie przeraża i przygniata. „Skąd nadejść ma dla mnie pomoc ?” /ps 121, 1b/ Niezmiennie odpowiadasz:
„Pójdźcie do Mnie wszyscy, którzy jesteście utrudzeni i obciążeni, a Ja was pokrzepię” /Mt 11, 28/ „Kto idzie za Mną, nie będzie chodził w ciemności, lecz będzie miał światło życia” /J 8, 12b/.
Wierzę Ci, Chryste, dlatego tu jestem. Jestem TU – w sercu mojego miasta, które od wieków ma wpisaną w swoją historię MIŁOŚĆ CHRYSTUSOWEGO KRZYŻA. Tutaj pytanie: „A wy za kogo Mnie uważacie ?” - brzmi wyjątkowo wymownie.
A jaka będzie odpowiedź ?
Klękam więc przed Tobą - Chryste sprzed kościoła Świętego Krzyża; Ty zawsze mówisz: Sursum corda ! I zawsze pokazujesz kierunek - NIEBO. Jesteś naszym Warszawskim Drogowskazem ! Przez Krzyż – do Nieba.
Dziś mamy podwójną okoliczność do naszego świętokrzyskiego świętowania; przy ołtarzu staje nowo wyświęcony kapłan Piotr, niejako w imieniu wszystkich wyświęconych w tym roku polskich księży; oraz modlące się z nami śpiewem Siostry Eucharystki, obchodzące 90. Rocznicę swego założenia.
Życzymy nowemu kapłanowi i siostrom „ducha pobożności”, którego obiecał miłującym szczerze Boga prorok Zachariasz, w dzisiejszym pierwszym czytaniu. Ludzie będą was często pytali, co sądzicie o Chrystusie. Odpowiadajcie; raczej odczuwam potrzebę, aby zapytać się,
co ON sądzi o mnie.
Szcześć Boże, Księdzu i Siostrom.